Kaczynski w rzadzie Morawieckiego

Rekonstrukcja rządu? Myślę, że nie stało się nic

Jakub Kuzdzal foto autorzy

Jakub Kużdżał

7 października 2020

Jest, w końcu jest! Nowy, odświeżony i zrekonstruowany rząd Mateusza Morawieckiego. Stało się coś, na co przez ostatnie tygodnie czekali i co żywo komentowali wszyscy politycy od lewa do prawa. I co? I moim zdaniem nic.

"Trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu" tak w skrócie, cytując fragment powieści "Lampart" Tomasi di Lampedusa, można podsumować rekonstrukcję rządu.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zmiany są spore. Mamy kilka ministerstw mniej, poszczególne funkcje w państwie pełnić będzie kilku nowych polityków, czy wreszcie sam Jarosław Kaczyński, który wychodzi z cienia, by sprawować realny urząd. Patrząc jednak nieco dokładniej, zbyt wiele się nie zmieni. Z prostej przyczyny. Rządzić będą inni, ale w dokładnie ten sam, sprawdzony od lat sposób. 

Na trudne czasy potrzebne są najtwardsze charaktery i doświadczeni politycy" - rzekł dziś oddany żołnierz Prezesa, Jacek Sasin.

Takie uzasadnienie wejścia do rządu Kaczyńskiego mnie zupełnie nie przekonuje. I ja, i Pan Sasin, a co ważne także spora część Polaków, doskonale wie, że fakt rządzenia - czy też zarządzania gabinetem Morawieckiego przez prezesa PiS - już wcześniej miał miejsce. Z Nowogrodzkiej rzecz jasna. 

Czyżby zatem w ostatnim czasie silny charakter i doświadczenie zawodziło Kaczyńskiego tak bardzo, że potrzebna była ta rekonstrukcja rządu i jego obecność w roli super wicepremiera? Raczej nie.

Tutaj chodzi o coś zdecydowanie prostszego. O zachowanie tego co jest znane, dobre i sprawdza się doskonale, w opinii tych, którzy w sejmie zasiadają niemal od zawsze. O prowadzenie polityki i rządzenie krajem tak, jak zwykle, we własnym, sprawdzonym gronie. Nie od dziś wiadomo, że "lepsze jest wrogiem dobrego". Wie o tym i sam Kaczyński. Dlatego widząc ostatnie podrygi Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina, którzy chcieli jeszcze mocniej zaznaczyć swoją rolę w polityce, postanowił działać. Nikt bowiem nie powinien nawet próbować uprawiać polityki inaczej, niż dopuszcza to sprawdzony scenariusz. Ten, spod pióra prezesa.

Każda próba zmian, innowacyjności, większej niezależności kończy się krótkim i doskonale znanym stwierdzeniem, które PiS i sam Kaczyński powtarzają od dawna: Dobra, zmiana.

Dość zabawnie brzmią też wypowiedziane w poniedziałek słowa Borysa Budki, który zmiany w gabinetach rządu Morawieckiego nazywa nie rekonstrukcją, a "zbójeckim podziałem łupów". Właśnie przypominam sobie rząd Platformy i tych wszystkich ministrów, którzy wtedy w nim zasiadali. Tam o "łupy" nie chodziło, a o Polskę. Widać to, po ostatnich zatrzymaniach Sławomira N. i jego bliskich współpracowników. 

Gdyby tylko, obecnie największa, partia opozycyjna była na miejscu tych ze Zjednoczonej Prawicy, to dziś robiła by dokładnie to samo. Pokazuje to historia, o której niestety często bardzo szybko zapominamy. Platforma jest słaba, rozbita i co gorsze, przekonana o tym, że obecną postawą jest w stanie przekonać do siebie wyborców. I to w takiej liczbie, która pozwoli jej odzyskać władze. Bo o władze tutaj chodzi, a nie o zmianę sposobem zarzadzania państwem. Budka też doskonale zna stwierdzenie o tym co dobre i lepsze. 

Dlatego właśnie uważam, że ta zmiana nic nowego nam nie przyniesie. Nie zmieni się nic, bo nie może się zmienić.  Ze względu na cały system, w którym ludzie nie mają absolutnie znaczenia. Ta machina funkcjonuje od kilkudziesięciu lat tak samo niezależnie od tego, która partia jest akurat przy władzy. 

Rząd naszego kraju to takie perpetuum mobile, które moim zdaniem niestety nie działa. Nadal jest rozrośnięty do granic możliwości i daje jedynie stołki kolejnym pokoleniom zasłużonych dla partii. Bo nie dla ojczyzny przecież. 

Wracając na koniec do dzisiejszych uroczystości w gościnnych progach Andrzeja Dudy. Przekonaliśmy się w praktyce i na własne oczy, jak wygląda silny charakter i doświadczenie prezesa, wspomniane przez Sasina.

Jarosław Kaczyński jako jedyny nie miał potrzeby zakładać rękawiczek w obawie przed wirusem. Co ważniejsze, tym gestem ośmielił też samego Andrzeja Dudę, który również je zdjął. Dla prezesa jedynie - co wydaje się oczywiste. To zapewne wynika z doświadczenia i charakteru obu Panów.

Panią poseł Jachirę, z żalem, chciałbym uprzedzić, że jej słynne "szeregowy pośle Kaczyński", którym raczyła nas na początku każdego swojego wystąpienia z mównicy sejmowej, od dziś już nie obowiązuje.

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

7 o

katowice

Wspaniałe powietrze!

PM10: 3.0µg/m3 PM2.5: 2.7µg/m3