
Donald Tusk na spotkaniach w Bytomiu i Żywcu został zapytany o CPK i KDP. Nie powiedział wprost, że oba projekty zostaną przerwane po przejęciu władzy przez opozycję. Stwierdził natomiast, że żadna inwestycja nie może zostać przeprowadzona kosztem ludzi.
Linia 170 KDP została zaplanowana od Katowic do granicy z Czechami w powiedzie wodzisławskim. Od ponad roku przeciwko KDP protestują mieszkańcy południowych dzielnic Katowic, powiatu mikołowskiego, Palowic, powiatu wodzisławskiego.
- Wszędzie spotykamy społeczności sterroryzowane przez władze projektem CPK. Na razie oznacza to miliony złotych wyrzucone na wynagrodzenie - powiedział w Bytomiu Donald Tusk. Przypomniał również, że w ubiegłym roku wizytował w Mikołowie-Mokrym, które znalazło się na trasie jednego z planowanych wariantów. Zarówno wtedy, jak i teraz w Bytomiu nie powiedział wprost o tym, ze projekt CPK zostanie całkowicie zawieszony.
- Zastanowimy się jak zmienić ten projekt, jak go uczłowieczyć - stwierdził przewodniczący PO.
Tusk dodał, że jest do dyspozycji dla protestujących. Według niego należy przede wszystkim powstrzymać PiS od przeprowadzenia wywłaszczeń, których skutki będą nieodwracalne.
- Trzeba zrobić wszystko, żeby nie doszło do zdarzeń nieodwracalnych, które mogą zrujnować życie tysięcy rodzin - ocenił szef PO, według którego CPK to po prostu wymysł Jarosława Kaczyńskiego, który chce mieć największe lotnisko w Europie
CPK/KDP jak piramida w starożytnym Egipcie?
W Żywcu Tusk stwierdził ponownie, że CPK nie może powstać kosztem ludzi.
- Ten projekt nie będzie tak wyglądał. Na pewno nie będzie krzywdził ludzi. Wszędzie gdzie jestem, też ludzie przychodzą i mówią, że przez ich dom, kościół, szpital ma przejść jedna z linii zaplanowanych przez CPK. I ludzie płaczą. Nie może być żadnej inwestycji kosztem tragedii. Co to jest? Piramida Cheopsa? Stalinowskie kanały?- mówił lider PO.
Przypomniał okres swoich rządów i budowy autostrad. Stwierdził, że pomimo wywłaszczeń, nikt nie protestował.
- Musieliśmy wywłaszczać niezwykle intensywnie. Nie było ani jednego protestu. Ludzie dostali tyle, ile im się należało. Jeżeli byli gotowi do współpracy, to dostawali wysoką premię - opowiadał Donald Tusk.