Mateusz Morawiecki jeszcze jako premier obiecał dofinansowanie budowy lub przebudowy stadionów w Chorzowie i Częstochowie. W sumie ok. 140 mln złotych. Od złożonych deklaracji minęło już wiele miesięcy i zmienił się nawet rząd, a Chorzów dalej czeka.
2023 rok był bardzo gorącym rokiem w Polsce z powodu wyborów parlamentarnych. Nieoczekiwanie jednym z ważnych tematów minionej kampanii były... stadiony piłkarskie w województwie śląskim. Wszystko zaczęło się rok temu, kiedy okazało się, że Ruch Chorzów nie zagra już na swoim obiekcie przy ul. Cichej. Wybuchła wówczas dyskusja o tym, czy Niebiescy powinni zagrać tymczasowo na Stadionie Śląskim. Kibice chcieli, żeby stało się to jak najszybciej.
Swoje grosze dorzucił Mateusz Morawiecki, który za pośrednictwem mediów społecznościowych apelował m.in. do marszałka województwa śląskiego o to, aby umożliwił granie Ruchowi na Stadionie Śląskim. Później temat zniknął, ale tylko na chwilę. Aż do momentu kiedy Szymon Michałek (zapowiedział swój start w wyborach na prezydenta Chorzowa) spotkał się w Warszawie z Morawieckim. Oznajmił mieszkańcom miasta, że rząd dorzuci się do budowy nowego stadionu.
Finalnie Mateusz Morawiecki obiecał, że strona rządowa pokryje ok. 50 procent (czyli ok. 100 mln złotych). Miasto Chorzów musiało spełnić następujące wymogi: zabezpieczyć swoje 100 mln złotych i złożyć wniosek do ministerstwa sportu w ramach jednego z konkursów. Później okazało się, ze miasto nie dostanie od razu wspomnianych 100 mln, tylko będą to środki zwracane za przeprowadzone kolejne etapy budowy. Problem w tym, że ministerstwo wciąż nie podjęło decyzji zatwierdzającej nawet taki model wsparcia projektu.
W kampanii wyborczej Mateusz Morawiecki obiecał też 40 mln złotych dofinansowania na przebudowę stadionu Rakowa Częstochowa, który został mistrzem Polski w sezonie 2022/2023. Obiekt Medalików spełnia wymogi na Ekstraklasę, ale nie nadaje się do europejskich pucharów. Raków musiał grać na nowym stadionie w Sosnowcu. W październiku Raków poinformował, że ministerstwo sportu "klepnęło" 35 mln złotych na rozbudowę stadionu.
Co ze stadionem?
Minęło już wiele miesięcy, odbyły się wybory, a po 15 października mamy już drugi rząd. Prawo i Sprawiedliwość to teraz opozycja, a rządzi Donald Tusk. Natomiast obiecanych pieniędzy na stadion (lub podpisanych papierów na ich przekazanie) nadal nie ma.
W Radiu ZET o środki na budowę obiektu w Chorzowie zapytany został aktualny minister sportu, Sławomir Nitras. Stwierdził, że procedura "obiecania" środków wyglądała nieprawidłowo. - Najpierw przygotowany profesjonalnie wniosek, a później decyzja ministerstwa. A nie najpierw konferencja premiera na płycie stadionu i potem dorabiamy do tego papiery - powiedział w Radiu ZET.
Minister przyznał, że nie ma dokumentów, które potwierdzają przyznanie środków na nowy stadion - Mam świadomość wagi problemu i wiem, co działo się w kampanii wyborczej. Z ogromną pokorą i powagą podchodzę do problemu, że Ruch Chorzów nie ma stadionu - stwierdził Nitras w Radiu ZET.
Minister skrytykował działanie podejmowane w kampanii wyborczej przez Morawieckiego, który według niego wchodził do szatni i obiecywał pieniądze. Natomiast przyznał, że w ministerstwie nie ma dokumentów, które potwierdziłyby przyznanie środków na budowę obiektu w Chorzowie. Czy to oznacza, że jednak nie będzie pieniędzy na te inwestycje? Nitras nie potrafił odpowiedzieć jednoznacznie. Wskazał jednak, że ministerstwo prowadzi inne projekty (np. program stypendialny) i musi uczciwie zważyć priorytety.
Kotala komentuje
Do całej sytuacji odniósł się po raz kolejny prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala. W grudniu na wspólnej konferencji z Wojciechem Saługą po raz pierwszy zakomunikował, że są obawy o to, że miasto nie dostanie drugiej połowy na budowę stadionu. Po styczniowym wystąpieniu Nitrasa, Kotala napisał: - Jak jak większość sądziła: obietnice PiS dot. pieniędzy na stadion miały tylko charakter wyborczy. Spotkam się w tej sprawie z Ministrem Sportu i Turystyki Sławomirem Nitrasem. Nasze 100 mln zł jest i w razie konieczności wybudujemy ten obiekt sami. Wolniej i etapami. Ruch Chorzów musi na razie grać na Stadionie Śląskim - skomentował prezydent Chorzowa.
To już kolejna deklaracja Kotali, w której zapowiada "plan b" budowy stadionu, czyli budowę rozłożoną na etapy. Jego stanowisko krytykują środowiska kibicowskie, które przypominają, że prezydent Chorzowa obiecywał już stadion w 2010 roku.
- Nie ma pan moralnego prawa, żeby mówić o kiełbasie wyborczej. To pan w 2010 roku po raz pierwszy złożył obietnicę wybudowania stadionu. Zrobił pan to ponownie w 2014 roku i jeszcze raz w 2018 roku - skomentował Szymon Michałek.
fot. Kancelaria Premiera