
Tego jeszcze nie było! Początek listopada a już rusza sezon zimowy w skokach narciarskich. Na skoczni w Wiśle zawodnicy będą lądować na igielicie.
To będzie bardzo, ale to bardzo nietypowy początek ZIMOWEGO sezonu w skokach narciarskich. Zarówno panie, jak i panowie rozpoczynają dzisiaj rywalizację w Pucharze Świata na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Problem w tym, że na wiślańskiej skoczni nie ma... śniegu! Skoczkowie będą lądować na igielicie, tak jak w sezonie letnim. Dlaczego?
Powód jest prosty: termin rozpoczęcia sezonu. Zazwyczaj u panów Puchar Świata startował w ostatni weekend listopada. Przez lata to była północna Finlandia, gdzie śniegu o tej porze roku już nie brakuje. Za to są bardzo niskie temperatury i silny wiatr. Dlatego od jakiegoś czasu FIS przenosi inauguracje PŚ bardziej na południe. Były Niemcy, a od kilku lat jest Wisła. Problem w tym, że zima w Polsce rzadko pojawia się pod koniec listopada. Bardziej możemy być pewni deszczu lub deszczu ze śniegiem. Dlatego skocznia w Beskidzie Śląskim musi być naśnieżona w sposób sztuczny. I to zdawało egzamin.
Kolejny problem w tym, że sztuczny śnieg wymaga odpowiedniej temperatury powietrza. A teraz jest po prostu na to za ciepło. Dlatego tegoroczna inauguracja sezonu w PIERWSZY weekend listopada odbędzie się na igielicie. Jedyny "powiew zimy" to lodowe tory na rozbiegu, które normalnie towarzyszą skoczkom w PŚ.
Dlaczego sezon rusza tak szybko? Powodem są Mistrzostwa Świata w piłce nożnej mężczyzn. Odbywają się w Katarze, po raz pierwszy w listopadzie i grudniu. FIS chce uniknąć "kolizji" z transmisjami meczów, żeby nie stracić widzów swoich zawodów.
Czy ten eksperyment się uda? Zobaczymy, tylko co to za skoki narciarskie zimą bez śniegu?