
Poseł PiS-u z Jastrzębia-Zdroju, Grzegorz Matusiak chce, żeby Donald Tusk przeprosił górników poszkodowanych przez policję podczas protestów pod siedzibą JSW w 2015 roku. Policja użyła m.in. broni gładkolufowej, kiedy grupa osób rozpoczęła "atak" na budynek siedziby JSW.
3 lutego poseł Prawa i Sprawiedliwości Grzegorz Matusiak w mundurze górniczym i w towarzystwie górników poszkodowanych w wydarzeniach z lutego 2015 roku ogłosił, że będzie żądał od Donalda Tuska przeprosin i wpłaty zadośćuczynienia na Fundację Rodzin Górniczych. Powód? "Strzelanie do górników" podczas protestów przed siedzibą JSW oraz słowa Tuska z ubiegłego roku, który powiedział w Płocku: "Nie zauważyłem żadnego rannego górnika, nikt nie został ranny".
Ponownie o tej sprawie mówił Matusiak wraz z rzecznikiem PiS Rafałem Bochenkiem w Sejmie. Na kilka miesięcy przed wyborami Prawo i Sprawiedliwość próbuje przypomnieć wydarzenia z lutego 2015 roku. Matusiak jak zapowiedział tak zrobił. Do jastrzębskiego sądu złożył pozew przeciwko Donaldowi Tuskowi. Domaga się przeprosin dla górników, którzy według Matusiaka zostali ranni w lutym 2015 roku.
Pod koniec stycznia 2015 rozpoczął się strajk w kopalniach JSW. Powodem był zapowiedź planu oszczędnościowego. Następnie wybuchł protest przed siedzibą JSW. Było spokojnie, do 3 lutego, kiedy to wieczorem grupa osób próbowała wejść siłą do budynku. Podobnie było 9 lutego. Policja po wydaniu komunikatów ostrzegających, użyła wszelkich możliwych środków, w tym broni gładkolufowej, gazu, armatek wodnej.
Sprawą dwukrotnie zajęła się prokuratura i dwukrotnie nie znalazła winy policji. Drugi raz sprawa została umorzona już w 2016 roku, kiedy to przy władzy była Zjednoczona Prawica, a kontrolę nad prokuraturą przejął Zbigniew Ziobro.
Co więcej, na posiedzeniu Komisji Spraw Wewnętrznych z 2015 roku, dzisiejszy komendant główny policji, generał Jarosław Szymczyk bronił policjantów. - Myślę, że warto podkreślić, iż zdecydowana większość osób zatrzymanych znajdowała się w stanie nietrzeźwym. Były to czasem wyniki imponujące, bo oscylujące w granicach 3 promili - mówił wówczas gen. Szymczyk, który po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę, został szefem polskiej policji.
- Oni nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, że musieli się bronić, że nie mogli pozwolić na dalsze ataki i nie mogli dopuścić do tego, żeby leciały w ich kierunku śruby, stanowiące bezpośrednie zagrożenie dla ich zdrowia i życia. Ich działanie musiało być takie, jakie było, ale było stopniowane. Poza tym chciałbym podkreślić, że dla nich to jest bardzo trudna sytuacja, bo stają często naprzeciwko ludzi, z którymi mieszkają w jednym mieście, na jednym osiedlu, natomiast najbardziej krzywdzące dla nich są padające dziś porównania do zdarzeń z okresu minionej epoki - mówił w 2015 roku gen. Szymczyk.