Szkoła z Dąbrowy Górniczej zaopiekowała się dziećmi z bombardowanego Charkowa. Podróż trwała długo, nie obyło się bez problemów. Na szczęście akcja zakończyła się powodzeniem i dzieci są już bezpieczne w dąbrowskiej placówce.
Niewidomi i niedowidzący uczniowie kompleksu w Charkowie przyjeżdżali przed laty na Śląsk i do Zagłębia na turnieje goalballa. Ośrodek przy ul. Swobodnej 59 w Dąbrowie Górniczej to miejsce, gdzie treningi tej dyscypliny odbywają się regularnie.
Na nasze turnieje ekipa z Charkowa przyjeżdżała chyba pięć razy. Nikomu nawet nie przyszło wtedy do głowy, że przyjaciół z boiska trzeba będzie kiedyś ratować przed wojną.”
Alexander Biełousow, dyrektor Charkowskiego Specjalnego Szkoleniowo-Wychowawczego Kompleksu im. Władimira Korolenki, opublikował w internecie film, na którym widać jak od bombardowania ucierpiała także prowadzona przez niego szkoła.
"Niewidome dzieci, które w życiu nie widziały słońca, tutaj przeżyły całe swoje życie, tutaj zdobyły wykształcenie i tutaj próbowały przeżyć, zostały bez niczego. Szumowiny, pozwolilibyście inwalidom przeżyć" – słychać na nagraniu słowa dyrektora.
Biełousow z grupą pozostałych w Charkowie podopiecznych ukrył się w schronie. Byli tam bezpieczni, piekli chleb. Z tego powodu dyrektor prosił Polaków o dostawę – poza lekami i mlekiem w proszku – także mąki.
Gdy Violetta Trzcina dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno–Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej w Dąbrowie Górniczej zadzwoniła do Piotr Szymali z pytaniem, komu na Ukrainie można by pomóc, prezes Startu bez namysłu przekazał jej numer dyrektora Biełousowa.
We wtorek zebrałam moich nauczycieli i osoby odpowiedzialne za samorząd, byśmy przemyśleli formę pomocy. Chcieliśmy pomóc konkretnej szkole w Ukrainie. Po rozmowie z dyrektorem Biełousowem i po tym, jak dostaliśmy zielone światło od władz miasta, ustaliliśmy, że przyjmiemy dzieci z Charkowa w naszym ośrodku”
Myśleliśmy, że pojedziemy po 12 osób i wystarczy nam szkolny bus. Dostaliśmy jednak informację, że pomocy potrzebuje więcej osób. Zaczęliśmy więc na szybko szukać autobusu”
Pomógł Dominik Penar, społecznik związany z Akademią WSB w Dąbrowie Górniczej:
Wszystko odbyło się bardzo szybko, w dwie i pół godziny, i byliśmy w drodze. Firma z Sosnowca dała nam też dwóch kierowców. Jeden był Ukraińcem, więc dodatkowo pomagał nam na miejscu jako tłumacz”
Ostatecznie do autobusu w kierunku granicy wsiedli: Violetta Trzcina i Dominik Penar, a także znająca język rosyjski Olga Górnaś-Grudzień, nauczycielka z SOSW oraz Barbara Wszołek, nauczycielka języka angielskiego w SP nr 7 w Czeladzi. Zabrali ze sobą leki, mleko w proszku i mąkę, o który prosił dyrektor Biełousow.
Przy granicy zatrzymali się w pensjonacie w Chotyńcu. To przypadkowo wybrane miejsce. Stamtąd prowadzili rozmowy telefoniczne z dyrektorem Biełousowem oraz Natalią Kubanską, pedagogiem szkolnym, która była w autobusie z Charkowa.
Po 25-godzinnnej podróży uchodźcy z Charkowa zatrzymali się w szkole we Lwowie.
W nocy kierowcy odpoczywali. Zatrzymywaliśmy się tylko na stacjach paliw, które pracowały”
Gdy wydawało się, że misja zakończy się powodzeniem, jak z grom z jasnego nieba spadła informacja, że uchodźcy zostaną skierowani ze Lwowa na przejście w Użhorodzie na granicy ze Słowacją. Na szczęście dąbrowian wspierał Pan Andrzej, właściciel pensjonatu w którym się zatrzymali, poruszył niebo i ziemię. Gdyby nie on i jego znajomości, dąbrowianie wróciliby bez dzieci.
W efekcie pod szkołę we Lwowie, gdzie schroniły się dzieci, podjeżdża… autobus komunikacji miejskiej. To nie koniec. Dostają eskortę policji. Jadą w kierunku przejścia w Korczowej.
Podstawiony we Lwowie autobus podjechał bezpośrednio pod autobus z Dąbrowy Górniczej.
2 marca o godz. 3.04 autobus wyjechał z Korczowej. O 6.35 przyjechał pod Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Dąbrowie Górniczej.
Do Dąbrowy Górniczej dotarło 20 osób: dziesięcioro dzieci, dwoje opiekunów oraz trzy rodziny z dziećmi. Także słabo widzące i niewidome. Natalia Kubanska mówi, że dzieci były przygotowane do wyjazdu. Ale jedna z matek wsiadła do autobusu w ostatniej chwili, tylko z tym, co miała na sobie.
Dzieci są szczęśliwe, że mają dostęp do Wi-Fi, bo dzięki temu mogą się kontaktować z rodzicami”
Nie było możliwości przekazania do Charkowa mąki, mleka w proszku i lekarstw, o które prosił dyrektor Biełousow. Dary zostały na granicy i trafią do innych potrzebujących. Zapadła jednak decyzja, by zorganizować konwój i ściągnąć do Polski wszystkich podopiecznych charkowskiej szkoły specjalnej, razem z pracownikami.
Załatwiliśmy autobus, który przywiezie do Dąbrowy Górniczej 59 osób: 23 dzieci i 36 pracowników szkoły. Wśród nich będzie także dyrektor Biełousow, ranny w czasie kolejnego bombardowania”
Dzieci przyjechały w ubiegłą sobotę.
Źródło: UM Dąbrowa Górnicza