
Powoli opada kurz po bitwie wyborczej, a w górę znosi się już pył z pola bitwy o utworzenie rządu. Tymczasem w niektórych "politycznych" rodzinach panuje smutek i żal.
W Sejmie nadchodzącej kadencji nie usłyszymy nazwiska Sośnierz. Zarówno w przypadku Andrzeja Sośnierza, jak i jego syna Dobromira.
Przez ostatnie 4 lata byli w różnych obozach politycznych. Można stwierdzić, że w politycznej układance byli prawie zawsze po dwóch różnych stronach barykady. Dla Andrzej Sośnierza miniona kadencja była burzliwa. Jako przedstawiciel Porozumienia na liście PiS-u w 2019 roku wszedł kolejny raz do Sejmu. W 2021 roku odszedł z klubu PiS, żeby już rok później współpracować ponownie z partią rządzącą.
Ostatecznie jako kandydat bezpartyjny dostał kolejną szansę na kandydowanie do Sejmu z okręgu nr 31 (katowicki) z komitetu Prawa i Sprawiedliwości. W minionych wyborach Andrzej Sośnierz otrzymał 3881 głosów. Był to szósty wynik na liście PiS, który otrzymał w Katowicach cztery mandaty. Tym samym Sośnierz senior żegna się z polskim parlamentem po 8 latach.
Z Sejmem pożegnał się również jego syn, Dobromir. 4 lata temu został posłem Konfederacji z Katowic, ale w tym roku reprezentował tę grupę polityczną w Siedlcach. Dobromir podobnie jak tata, też ma za sobą burzliwy okres polityczny. Będąc jeszcze posłem odszedł z Konfederacji i razem z Dziamborem i Kuleszą utworzył Wolnościowców. Ale kiedy okazało się, że Wolnościowcom nie udało się przygotować do startu w wyborach, Dobromir pogodził się ze Sławomirem Mentzem i został kandydatem Konfederacji.
Ale 4. miejsce na listach w Siedlcach Dobromirowi Sośnierzowi nie pomogło. Zdobył prawie 11 tysięcy głosów, ale lepszy wynik od niego uzyskał Krzysztof Mulawa z pierwszej pozycji na liście i to on zdobył jedyny dla Konfederacji mandat w tym okręgu.
Dobromir Sośnierz robił wszystko, żeby ocieplić swój wizerunek. Chodził w koszulce, na której napis podkreślał, że jest kandydatem z Siedlec. Był aktywny w mediach, a do studia Polsatu News przyszedł nawet z psem, żeby udowodnić to, że nikt w Konfederacji ich nie je. Zaś na swoim banerze wyborczym napisał "elo mordy". Jednak to wszystko nie wystarczyło i do mandatu posła zabrakło mu nieco ponad 3 tysiące głosów.
Sejm nie dla Kloc
Możliwe, że ostatnie dni nie były najlepsze w rodzinie Kloc. Izabela Kloc to jedna z najważniejszych osobistości w Prawie i Sprawiedliwości na Górnym Śląsku. Wieloletnia poseł, miała też epizod w Senacie, a od 2019 roku reprezentuje Polskę oraz Prawo i Sprawiedliwość w europarlamencie. Jest tą osobą w partii, której zaufać może sam Jarosław Kaczyński.
Nic dziwnego, że śladami Izabeli Kloc idzie jej córka, Julia. Zwłaszcza, że silna pozycja matki w polityce może bardzo pomóc w karierze. Julia Kloc-Kondracka w 2014 roku została radną Sejmiku, w którym zasiada do dzisiaj. Ale chciała wykonać następny krok. W wyborach 2023 wystartowała do Sejmu z listy PiS-u, w okręgu numer 30 (rybnicki).
Konkurencja była duża, ale Julia Kloc miała szanse. Dlaczego? Otóż na samym finiszu kampanii wyborczej, kiedy Mateusz Morawiecki objeżdżał okręg rybnicki, towarzyszyła mu córka Izabeli Kloc. Premier prawie przy każdym swoim wystąpieniu zachęcał do głosowania na Julię.
Ostatecznie Prawo i Sprawiedliwość wygrało w okręgu numer 30, ale zdobyło tylko 4 miejsca w Sejmie. Mandaty przypadły dotychczasowym posłom, a Julia Kloc osiągnęła 6. wynik na swojej liście. Do rodzinnego sukcesu zabrakło nieco ponad 5 tysięcy głosów.
- To ogromne Wasze poparcie i jestem z niego dumna. Wynik ten jest dla mnie mocną motywacją do dalszej pracy dla Rodzin, dla Śląska i dla Polski! Dziękuję wszystkim Mieszkańcom okręgu rybnickiego za każdy głos! Dziękuję, że w okresie kampanii wyborczej wspieraliście mnie dobrym słowem i życzliwym gestem. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w rozwieszaniu banerów, plakatów i przekazywaniu moich materiałów wyborczych - podsumowała swój wynik Julia Kloc-Kondracka.
fot. Kancelaria Premiera