
W środę 15 września niezależna komisja ekspertów na zlecenie zakonu Dominikanów w Polsce przedstawiła raport w sprawie Pawła M., zakonnika, który w latach 1996-2000 tworzył Wspólnotę św. Dominika we Wrocławiu. Jest podejrzany o to, że w czasach działalności grupy dopuszczał się do przemocy fizycznej, psychicznej oraz seksualnej.
Sprawa wyszła na jaw w marcu 2021 roku, kiedy to jedna z zakonnic zgłosiła do prokuratury, że Paweł M. miał "wielokrotnie naruszać granicę intymności". Władze Polskiej Prowincji Zakonu Braci Kaznodziejów zdecydowali się na coś, czego jeszcze nie doświadczyliśmy. Pod koniec marca powołali do życia niezależną komisję ekspertów, która miała zbadać działalność Pawła M. i wszystkie nieprawidłowości, do których doszło w zakonie w związku z byłym zakonnikiem.
W skład komisji weszli: dr Tomasz Terlikowski (filozof i publicysta), dr Sebastian Duda (teolog i publicysta), Bogdan Stelmach (lekarz seksuolog), Wioletta Konopa‑Stelmach (psycholog kliniczny), dr Sabina Zalewska (pedagog i psycholog rodziny), o. Jakub Kołacz SJ (prowincjał Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego w latach 2014-2020), ks. dr Michał Wieczorek (prawnik kanonista, wiceoficjał sądu biskupiego), dr hab. Michał Królikowski (prof. UW, adwokat). Postawiono jej za cel zbadanie działań naszego współbrata Pawła M. oraz reakcji instytucji Prowincji w jego sprawie, wobec wydarzeń w duszpasterstwie dominikanów, sięgających swoimi początkami roku 1997.
Członkowie komisji bazowali przede wszystkim na zeznaniach, do których mogli dotrzeć i które mogli ujawnić. Mieli ograniczone możliwości działania, nie posiadając narzędzi przypisanych wyłącznie wymiarowi sprawiedliwości. Co więcej, zatrzymanie Pawła M. uniemożliwiło jego dokładne przesłuchanie. Mimo tych trudności, komisja przygotowała raport składający się z 261 stron!
Sposób gromadzenia materiału i narzędzia, jakimi Komisja dysponowała, były ograniczone. Nie mogła ona korzystać z uprawnień właściwych dla organów wymiaru sprawiedliwości, stąd pozostało nam oprzeć swoje ustalenia na wynikach dobrowolnej współpracy osób, w tym świadków i pokrzywdzonych. Niektórzy istotni uczestnicy badanych przez nas wydarzeń nie zdecydowali się przekazać nam swoich świadectw. Na pewne pytania nie udało nam się uzyskać odpowiedzi - czytamy w raporcie.
Jak ustaliła komisja, już od samego początku działalności Pawła M. w zakonie Dominikanów można było zauważyć nieprawidłowości. Zaczął interesować się mistycyzmem, a nawet demonologią.
Swoje pragnienia kierował w stronę nadzwyczajnych przeżyć religijnych o charakterze mistycznym. Jednocześnie chciał być przewodnikiem innych ludzi na drodze do osiągania tego typu doświadczeń. Pod wpływem praktyk religijnych Streszczenie 18 o charakterze charyzmatycznym stopniowo ujawniały się w działalności i osobowości Pawła M. rysy coraz bardziej niepokojące. Ze strony zakonu dominikańskiego nie było na to odpowiedniej reakcji. Skutki okazały się dramatyczne. Zakonnik dopuścił się ogromnych krzywd względem wielu osób, z którymi zetknął się w pracy duszpasterskiej - informuje raport.
Skrajna demonizacja rzeczywistości, wzmocniona modnymi w kręgach charyzmatycznych w latach 90. ubiegłego wieku lekturami (także powstałymi w protestanckich kręgach pentekostalnych) na temat tzw.modlitwy uwolnienia od wpływów zła osobowego oraz praktyk egzorcyzmalnych, utwierdziła Pawła M. w prze‑ konaniu o jego wyjątkowej roli „terapeuty duchowego” w odniesieniu do powierzonych mu wiernych. Ponadto zainteresowanie dziełami i osobą osławionych braci o. Marie‑Dominique Philippe’a OP i (choć w mniejszym stopniu) o. Thomasa Philippe’a OP 1, zwieńczone obroną wątpliwej jakości doktoratu, jeszcze bardziej wzmocniło deformację wewnętrznego życia religijnego zakonnika. Paweł M. uznał bowiem, że jego powołaniem jest stworzenie – podobnie jak w przypadku dwóch francuskich dominikanów – „nowej wspólnoty” oraz zgromadzenia zakonnego, w których mógłby realizować jako przywódca i kierownik duchowy wyznawaną przez siebie wersję wiary chrześcijańskiej - dodają autorzy.
Komisja uznała, że nie należało dopuścić Pawła M. do święceń i posługi duszpasterskiej. Podobnie było później, gdy do jego przełożonych zaczęły spływać pierwsze relacje o nadużyciach, do których dopuszczał się m.in. we Wspólnocie św. Dominika we Wrocławiu - W późniejszym czasie decyzje w odniesieniu do zadań duszpasterskich zakonnika czy też o pozostawieniu go w zakonie oraz w stanie kapłańskim mimo ujawnionego zła, jakiego się dopuścił, wynikały z braku zrozumienia, a niekiedy nawet bagatelizacji problemów związanych z jego osobowością i krzywd wyrządzonych przez niego innym.
W latach 1998-2000 miało dość do najbardziej bulwersujących wydarzeń we Wspólnocie, w której działał Paweł M. Coraz bardziej uświadamiał sobie, że ma do spełnienia jakąś mistyczną misję. Miał dopuszczać się przemocy fizycznej oraz seksualnej, a także psychicznej na osobach, które uczestniczyły w jego ruchu. Dzięki swojej charyzmie w wielogodzinnych liturgiach uczestniczyło mnóstwo osób. Już wtedy do władz zakonu Dominikanów zaczęły wpływać skargi na Pawła M., a jego wspólnotę określano nawet jako sektę. Autorzy raportu opisali przy tej historię innego antybohatera tamtych wydarzeń - ojca Macieja Ziembę, który w 1998 roku został prowincjałem.
W czasie, gdy dochodziło do najbardziej bulwersujących zdarzeń związanych z działalnością wrocławskiej Wspólnoty św. Dominika, której duszpasterzem był Paweł M., zaczęła już funkcjonować narzucona przez ówczesnego prowincjała kultura sukcesu. Dominikanie cieszyli się niemałym prestiżem w społeczeństwie polskim, szczególnie. Dostrzegano w nich często jedną z najlepszych części Kościoła w naszym kraju. Doceniano poziom intelektualny zakonników, ich zaangażowanie w działalność publiczną, zasługi na polu duszpasterstwa. Ojciec Maciej Zięba OP pragnął na bazie wizerunku, jakim cieszyli się wówczas dominikanie, tworzyć strategię dalszego rozwoju zakonu w Polsce. Sukcesy duszpasterskie Pawła M. świetnie się wpisywały w zamierzenia i plany ów‑ czesnego prowincjała. Utrudniło to w maksymalnym stopniu odpowiednio skuteczne rozpoznanie zastrzeżeń zgłaszanych odnośnie do działalności krzywdzącego powierzonych mu ludzi zakonnika - w ten sposób raport opisuje postawę ojca Macieja Zięby.
Prowadzona we Wrocławiu w latach 1996–2000 przez Pawła M. Wspólnota św. Dominika była oparta na mechanizmie psychomanipulacji. Dochodziło w niej również do przemocy fizycznej oraz nadużyć seksualnych. Wspólnota ta miała wszystkie cechy umożliwiające określenie jej mianem sekty. Inna rzecz, że jej członkowie – podobnie jak wiele osób, na których drodze stanął Paweł M. – niewątpliwie doświadczało pod wpływem zakonnika niezwykle intensywnych przeżyć religijnych. Sprawiało to, że racjonalny ogląd sytuacji przez te osoby w związku z ich psychiczną zależnością od Pawła M. oraz od propagowanej przez niego duchowości często okazywał się bardzo trudny. Tym bardziej dziwi, że postępowanie zakonnika względem powierzonych mu w pracy duszpasterskiej osób nie spotkało się ze skuteczną, niwelującą jego destrukcyjne skutki odpowiedzią ze strony dominikańskich współbraci - dodają autorzy.
Komisja zauważa, że niemożliwe jest, żeby inni członkowie zakonu nie wiedzieli o działalności Pawła M., przy rosnącej popularności Dominikanów i jego wspólnoty. Zachowały się pisma zakonników, który wskazywali na nieprawidłowości w działalności Pawła M. Nic z tym jednak nie zrobiono.
Od początku 1998 r. o.Maciej Zięba OP był informowany o karygodnych postępkach Pawła M. we wrocławskiej Wspólnocie św.Dominika. Dochodziły do niego sygnały o wielogodzinnych, czasami trwających do późna w nocy modlitwach. Zaniepokojeni członkowie rodzin oraz znajomi członków dusz‑ pasterstwa we Wrocławiu wskazywali na występowanie w grupie prowadzonej przez Pawła M. mentalności sekciarskiej. Powierzone duszpasterskiej opiece zakonnika osoby coraz bardziej ograniczały kontakty z rodzinami oraz z przyjaciółmi spoza Wspólnoty. Niektóre z nich zaniedbywały studia (aż do ich porzucenia) oraz oddawały swoje oszczędności na rzecz mającej powstać, wymarzonej przez Pawła M., „nowej wspólnoty”. Ojciec Maciej Zięba OP zezwolił również na absurdalny „ewangelizacyjny” wyjazd swego współbrata do Chin wraz z kilkoma członkami wrocławskiego duszpasterstwa (Paweł M. „rozeznał”, że został powołany do nawrócenia społeczeństwa Państwa Środka na chrześcijaństwo). Ówczesny prowincjał polskich dominikanów był również informowany o aktach przemocy fizycznej, jakie miały miejsce podczas modlitw, oraz o stosowanej przez Pawła M. presji psychicznej i duchowej (m.in. o przemocowym wykluczaniu przez duszpasterza członków Wspólnoty jako „niewiernych Bogu Judaszy”) - czytamy dalej.
Dopiero w 2000 roku o. Maciej Zięba postanowił "ukracać" Pawłą M. Oczywiście nie tak jak powinien. Nie było żadnego śledztwa, ani zgłoszenia. - W Wielki Wtorek 2000 r. ówczesny prowincjał polskich dominikanów odwołał zakonnika z funkcji duszpasterza akademickiego we Wrocławiu. Już wiosną tamtego roku o. Maciej Zięba OP dowiedział się również o wykorzystaniu seksualnym przez Pawła M. w ramach prowadzonego przez dominikanina „kierownic‑ twa duchowego” czterech kobiet. Dostał też na piśmie informację o wielokrotnym zgwałceniu jednej z nich. Nie zlecił jednak w tej sprawie postępowania kanonicznego ani nie zgłosił zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Pawła M. spotkały jedynie ze strony o. Macieja Zięby OP „kary” o charakterze pokutnym: zakaz sprawowania sakramentów, kilku‑ tygodniowy pobyt w klasztorze kamedułów na Bielanach w Krakowie oraz roczna praca w hospicjum w Lublinie - informuje komisja. - Stosunek ówczesnych władz zakonu do pokrzywdzonych był absolutnie niewłaściwy. Po ujawnieniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu Wspólnoty św. Dominika we Wrocławiu do‑ minikanie nie podjęli zorganizowanego wysiłku w skorygowaniu skutków błędnej formacji re‑ ligijnej i życia duchowego, które narzucił Paweł M. Praca z pokrzywdzonymi była tymczasem niezbędna i stanowiła część odpowiedzialności duszpasterskiej dominikanów. Niektórym z po‑ krzywdzonych zaoferowano jedynie pokrycie kosztów psychoterapii, co pokrzywdzeni odebrali jako upokorzenie. Poza tym (z wyjątkiem o.Marcina Mogielskiego OP) nie okazano im żadnych innych oznak empatii i wsparcia, co przyczyniało się do wystąpienia wtórnej wiktymizacji. Do‑ minikanie nie reagowali też odpowiednio na przestrzeni kolejnych 20 lat na skargi i zapytania, jakie wysyłali do nich pokrzywdzeni, odnośnie do dalszego funkcjonowania Pawła M. w za‑ konie i możliwości wystąpienia niebezpiecznych sytuacji w ramach prowadzonej przez niego działalności - komentuje raport.
Po rocznej "karze" Paweł M. powrócił do normalnej działalności, nie mógł jedynie prowadzić indywidualnego i grupowego duszpasterstwa. Dopiero po zmianie prowincjała w 2006 roku ponownie zaczęto ograniczać rolę Pawła M. w zakonie.
Z czasem zaczęto ponownie doceniać gorliwość Pawła M. Z tego powodu akceptowano jego bardzo ograniczoną aktywność duszpasterską, którą kierowano głównie na pracę naukową (obrona doktoratu), pracę z chorymi i starszymi braćmi, obowiązki archiwalne i techniczne - dodaje raport. Komisja zauważa, że przez te wszystkie lata zakon nie umożliwił sprawiedliwego śledztwa i sądu w sprawie Pawła M., gdzie zakonnik mógłby też szansę na obronę.
Sprawa Pawła M. ma w sobie kilka wymiarów, na które staraliśmy się zwrócić uwagę w toku prac Komisji. Poza ustaleniem podstawowej faktografii była to konieczność odpowiedzi na pytanie, dlaczego dominikanie nie byli w stanie zapobiec powstaniu tak wielkich krzywd, jakich dopuścił się ich współbrat. Zastanawialiśmy się też, jaki był powód, że aż do tej pory Zakon nie zdobył się na adekwatne zadośćuczynienie pokrzywdzonym. Bez wątpienia wielką rolę ode‑ grali w tym konkretni ludzie, przede wszystkim przełożeni Pawła M. z o. Maciejem Ziębą OP na czele. Swoje znaczenie miały też: słaba formacja intelektualna i duchowa zakonników oraz rozliczne wady samej wewątrzzakonnej struktury, w której możliwe było wieloletnie funkcjonowanie amatorskiego doradztwa prawnego. Sprawa Pawła M. to także w pewnym stopniu egzemplifikacja stanu Kościoła nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Wszystko to, co wiązało się i wciąż wiąże ze sprawą polskiego dominikanina, ma także szerszy, ogólnokościelny kontekst - informuje komisja.