
Policja ukarała Szymona Michałka mandatem za zrzucenie sztucznych banknotów na radnych Chorzowa, kiedy podjęli decyzję o przyznaniu sobie i prezydentowi miasta podwyżek. Michałek mandatu nie przyjął. - Nie chodzi o pieniądze, tylko pokazać, że nie chcemy dać zastraszyć się władzy - stwierdza.
W listopadzie ubiegłego roku radni Chorzowa, podobnie jak ich "koledzy" z innych miast, przyznali sobie i prezydentowi podwyżkę. Pozwoliła im na to zmiana w rozporządzeniu płacowym Rady Ministrów. Na sesje Rady Miasta przybyła małą grupa kibiców z Szymonem Michałkiem na czele. Po ogłoszeniu wyników głosowania (radni zatwierdzili podwyżki na poziomie 60 procent), Szymon Michałek i towarzyszące mu osoby zrzucili na radnych sztuczne banknoty. Chcieli też wywiesić transparent z napisem "Nowy chorzowski ład. Na sport i kulturę nie ma. Na podwyżki tak", jednak ochrona wyprowadziła ich z budynku.
Należy wspomnieć, że mimo iż ustawa daje takie maksymalne możliwości podwyżek, radni mogli przyznać sobie niższe podwyżki lub zostać na dotychczasowym uposażeniu. Rozpowszechniane są nieprawdziwe informacje, jakoby radni nie mieli wyboru i podwyżka była niejako "z urzędu". Wystarczyło zachować godność i nie przyznawać sobie tak znacznych podwyżek, w ciężkich czasach pandemii oraz problemów finansowych jak zewsząd informują nas władze miasta. Przykładem jest Gorzów, gdzie radni KO głosowali przeciwko podwyżkom - mówił wódczas Michałek.
- Nic nie róbmy, akceptujmy wszystko co się dzieje. Jestem osobą, która jeśli widzi, że dzieje się patologia wokół mnie, to stara się kreować rzeczywistość. Mógłbym przymykać oko i nic nie robić, ale ludzie powinni wiedzieć. Wiedziałem, że jeżeli zrobimy akcję, to będzie medialna, to miało wtedy sens - komentuje Szymon Michałek.
Po tym happeningu do Michałka zgłosiła się policja. Okazało się, że został ukarany mandatem za śmiecenie w miejscu publicznym. Minęło pół roku, a inicjator Sektora Rodzinnego na stadionie Ruchu Chorzów nadal nie zapłacił mandatu. Sprawą zajmie się sąd.
- Wiceprezydent miasta Michalik i szef Rady Miasta Kołodziej zgłosili sprawę na policję. Otrzymałem mandat. Nie przyjąłem go i odwołałem się do sądu. Aktywiści jeżeli nie robią nikomu krzywdy, to powinni mieć możliwość protestowania przeciwko władzy. Jeżeli władza chce zastraszać ludzi mandatami, to oni zapłacą i więcej nie będzie protestować - dodaje Michałek.
WIĘCEJ: