Jeśli tak to miejmy nadzieję, że Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów postawiło na nogi wszystkie swoje służby ochrony. I miejmy nadzieję, że policja oraz inne służby państwa, odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo podejmują już odpowiednie działania.
Nawet, gdyby tajemniczy osobnik nie miał w pojemnikach jakiejś groźnej substancji, to przecież nie byłby to pierwszy taki przypadek, gdy ktoś o zbrodniczych intencjach, swymi działaniami powoduje unieruchomienie infrastruktury krytycznej. Wiemy dobrze, jak wygląda sytuacja, gdy ktoś swoim telefonem wszczyna "alarm bombowy" w centrach handlowych, sądach, urzędach czy szkołach. Ewakuacja, kosztowna operacja poszukiwania ładunku wybuchowego, a przede wszystkim dezorganizacja działania instytucji i szkody materialne, czasem bardzo wysokie.
W tym wypadku o co chodziło? O to, by zaniepokojone Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów, w trosce o bezpieczeństwo odbiorców wody, przerwało jej dostawy na czas sprawdzenia, czy czegoś nie wylano do któregoś ze zbiorników wody pitnej lub stacji uzdatniania?
Sytuacja, która każe myśleć nawet o najgorszym - szczególnie w sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się krwawa wojna, a my stoimy po stronie Ukrainy. Ta sytuacja miała miejsce wczoraj wieczorem przed siedzibą GPW w Katowicach.
Co wydarzyło się pod siedzibą GPW w Katowicach?
W sposób absolutnie prowokacyjny, bezpośrednio przed kamerami monitoringu i zajmując kilka kopert należących do GPW, przystanął tam wielki samochód, przypominający. Z tego można wnioskować, że intencją kierowcy było, by zwrócić na siebie uwagę. Tym bardziej, że auto miało zapalone światła, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Następnie kierowca, tuż przed kamerami (niżej więcej na ten temat, w tym stanowisko GPW oraz film wykonany przez kamery monitoringu), przelewał coś i odmierzał ilości jakiejś płynnej substancji. Na rękach miał rękawiczki z gumy. Typowe rękawiczki mające chronić skórę przed kontaktem z chemiczną, żrącą substancją.
Co chciał w ten sposób pokazać? Że w każdej chwili może zmieszać truciznę z wodą do picia w którymś z miejsc należących do GPW?
Co miał w tych pojemnikach? Miejmy nadzieję, że nie była to jakaś silna trucizna, na przykład osławiony nowiczok, bojowy środek trujący o działaniu paralityczno-drgawkowym, który Rosjanie stosowali do eliminacji opozycjonistów? Ale czy można to z całą pewnością wykluczyć?
Tak samo, jak nie można wykluczyć próby ataku na infrastrukturę krytyczną GPW poprzez wylanie do zbiornika wody pitnej substancji zawierającej śmiertelnie groźne patogeny. Na przykład wąglika.
Ktoś, komuś wydaje się to fantazją przypominamy, że na Ukrainie trwa wojna. Bombardowane są miasta a Rosjanie gwałcą kobiety i dzieci, mordując niewinnych ludzi. Przed 2022 rokiem nikt by nie uwierzył, że coś takiego jest w Europie możliwe.
Co z bezpieczeństwem mieszkańców śląska?
Przypomnijmy też, że Rosjanie posługują się terrorem polegającym na niszczeniu infrastruktury krytycznej Ukrainy. Co dotyczy nie tylko sieci energetycznej, lecz także właśnie wodociągów. W niektórych miastach Ukrainy ludzie musieli pić wodę z kałuż.
Dlatego takich incydentów jak ten, nie wolno lekceważyć. Zdrowie i życie ludzi trzeba chronić za wszelką cenę. Dopóki osoba przelewająca nieznaną substancję przed siedzibą GPW nie zostanie zidentyfikowana, należy brać pod uwagę wszystkie opcje. nawet te najgorsze.
powiązane artykuły:
