Konferencje prezesa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego, śledzi już cała Polska. Niestety nie dlatego, że wszyscy oczekują dokładnych danych i prognoz. Prezes NBP stał się internetowym memem, a jego wypowiedzi na konferencjach trwających tak długo jak wykład na studiach, szybko trafiają pod obróbkę internetowych prześmiewców. Nie inaczej było w środę, 9 marca.
- W tej chwili wszystkich członków RPP mogą państwo zakwalifikować jako jastrzębie. A mnie jako jastrzębia lecącego z przodu przed stadem - powiedział Adam Glapiński. Ta piękna metafora nawiązywała do "slangu" świata ekonomii, gdzie "jastrzębie" popierają restrykcyjną politykę monetarną wobec inflacji.
Glapiński podczas konferencji skomentował też braki w bankomatach. Stwierdził, że nie ma obaw do paniki, a pieniędzy w formie fizycznej na pewno nie zabraknie.
- Ta panika była największa w wielkich miastach polskich. Młodzi, wykształceni w wielkich miastach to najbardziej panikarska część społeczeństwa się okazało - stwierdził i dodał, że 50 kilometrów od Warszawy nie było już kolejek.
W ponad godzinnym wystąpieniu Glapiński zapowiedział również kolejne podwyżki stóp procentowych. Wspomniał też o wojnie w Ukrainie. Jak stwierdził, konflikt uderzył w Polsce, ponieważ inwestorzy z drugiego końca świata widzą na mapie, że Ukraina znajduje się obok Polski. Dodał, iż Polska odczuje sankcje nakładane na Rosję, ale nie potrwa to długo. Jak ocenia, wojna w Ukrainie to kolejne 2 procent naszej inflacji.
- Napływ imigrantów to jest potencjalna wielka siła. 1 proc. naszego wzrostu w ostatnich latach jest z tytułu ukraińskiej imigracji - ocenia prezes NBP.