Maseczki z Chin z lewymi certyfikatami? KGHM zaprzecza!

Antonov PAP
Jakub Kuzdzal foto autorzy

Jakub Kużdżał

23 kwietnia 2020

Czy ogromna dostawa maseczek z Chin, która dotarła do nas w ostatnim czasie jest bezużyteczna? Do takich rewelacji dotarli dziennikarze wrocławskiej Gazety Wyborczej.

Chodzi oczywiście o słynną już dostawę 7 milionów sztuk maseczek, które dotarły do Polski największym samolotem na świecie.

KGHM wydała miliony publicznych pieniędzy na chińskie maseczki z podrobionymi certyfikatami. Trafiły do placówek zdrowotnych w całym kraju - donosi wrocławska Gazeta Wyborcza. 

Informacje wrocławskiej Gazety Wyborczej zdają się zaprzeczać słowom prezesa KGHM, który tydzień temu informował, że zakupiony sprzęt ochronny posiada wszystkie wymagane certyfikaty jakościowe. 

Dziś maski ochronne i kombinezony z transportów KGHM z Chin trafiły do kolejnych dolnośląskich medyków. Wyprzedzę absurdalne #FakeNews: Mają wszystkie niezbędne certyfikaty i sprawdzają się w szpitalach:-)P.s. Następne 5 samolotów w organizacji :) - Pisał 17 kwietnia na swoim koncie w serwisie Twitter, prezes spółki Marcin Chludziński

Certyfikaty może i są, problem w tym, że firma, która je nadała nie ma takich uprawnień. Do takich rewelacji dotarła właśnie wrocławska Gazeta Wyborcza, która postanowiła zapytać o tę kwestię u źródła.

"Nie jesteśmy jednostką notyfikowaną w zakresie środków ochrony osobistej, dlatego też nie możemy i nie wydajemy żadnych certyfikatów CE (…). Używanie naszej nazwy i numeru w maskach jest oszustwem i nadużyciem, a my podejmujemy kroki w celu śledzenia i zgłaszania wszystkich fałszywych certyfikatów w obiegu" - takie oświadczenie dotarło do dziennikarzy od firmy, której certyfikatem jakości chwalił się KGHM.

Wszystkie zamówione i sprowadzone produkty posiadają komplet dokumentów niezbędnych do dopuszczenia ich do obrotu na obszarze Unii Europejskiej - powiedziała Lidia Marcinkowska, szefowa komunikacji firmy KGHM (cyt. za wroclaw.wyborcza.pl)

Cały sprzęt medyczny sprowadzony przez #KGHM posiada oryginalne dokumenty. W związku z publikacją "Gazety Wyborczej" w ciągu najbliższych godzin wystosujemy wezwanie do sprostowania.​​​​​​ - poinformowało na Twitterze KGHM!

Polskie problemy z certyfikatami nie są jedynymi na świecie

Nie jest to pierwszy przypadek kiedy produkty z Chin mają wątpliwej jakości atesty. Podobne przypadki miały już miejsce w innych krajach jak choćby Holandia gdzie pod koniec marca dotarła dostawa ponad miliona chińskich maseczek ochronnych mających posiadać certyfikat KN95, który oznacza, że maseczki powinny filtrować 95% cząstek. Testy przeprowadzone przez miejscowych specjalistów wykazały, że maseczki nie spełniają tych wymogów.

Jeszcze więcej zamieszania mieli Hiszpanie, którzy musieli wycofać z użytku chińskie testy. Okazało się, że są wadliwe z powodu niskiej czułości co oznaczało nic innego jak to to, że testy nie były w stanie rozpoznać zakażenia, a pacjenci ze stwierdzonym pozytywnym wynikiem - stwierdzano to poprzez wiarygodną, laboratoryjną próbę PCR - według testów zakupionych z Chin mieli fałszywie negatywny wynik. Hiszpański rząd poinformował, że zakupione przez nich zestawy posiadały certyfikat CE zgodny z normami europejskimi. Okazało się jednak, że firma od której zakupiono testy, nie posiada licencji.

O problemach z jakością i certyfikatami produktów ochronnych wyprodukowanych w Chinach pisał także pod koniec marca serwis money.pl - Po dostawy wprost z Chin sięgają nie tylko szukający oszczędności Polacy. Na liście chętnych do zakupów są firmy, ochotnicze straże pożarne i placówki medyczne. Tymczasem w ostatnim czasie wyjątkowo często sprzedawcy z Azji podrabiają dokumenty jakości - czytam w artykule poświęconym tej kwestii.

Źródło: agencja-informacyjna.com/wroclaw.wyborcza.pl/money.pl/własne
Foto: PAP

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

16 o

katowice

Wspaniałe powietrze!

PM10: 0.3µg/m3 PM2.5: 0.2µg/m3