
Od razu podkreślamy, że tytuł nie jest błędem, ponieważ konwencja Prawa i Sprawiedliwości w katowickim Spodku była poświęcona Tuskowi, a nie propozycjom PiS-u na kolejne 4 lata. Nazwisko lidera Platformy Obywatelskiej padało tak często, że zliczenie tego jest prawie niemożliwe.
Tusk towarzyszył każdemu wystąpieniu. Tarczyński mówił o Tusku. Witek mówiła o Tusku. Kaczyński przez kilkadziesiąt minut mówił o systemie Tuska. A Morawiecki nawet pokazał "teczkę Tuska".
Jedyną propozycją dla niezdecydowanych wyborców, która padła w katowickim Spodku, była prośba premiera o "niewłączanie" mediów i internetu przez następne trzy dni. Morawiecki apelował, żeby wyjść na spacer i rozejrzeć się po okolicy. To ma przekonać niezdecydowanych do zagłosowania na PiS.
Inny apel zastosowany przez Prawo i Sprawiedliwość to było "4x Nie" w referendum. Tarczyński czy Morawiecki straszyli muzułmańskimi imigrantami. Grożono powrotem niemieckiej i rosyjskiej dominacji (oczywiście za pośrednictwem Tuska). Witek krzyczała z mównicy, że Tusk nie rozumie potrzeb kobiet i apelowała do płci pięknej, aby nie wierzyła szefowi Platformy Obywatelskiej.
Roast Tuska
Swego czasu na scenie kabaretowej i stand-up w Polsce były popularne tzw. roasty, czyli grillowanie. Zbierała się grupa kilku osób, a wśród nich "bohater" wydarzenia. I każdy każdego grillował, często jadąc ostro po bandzie. I można stwierdzić, że niedzielne wydarzenie w Spodku nie było konwencją polityczną, tylko było roastem wymierzonym w Donalda Tuska. Brakowało tylko wulgaryzmów (chociaż one wybrzmiały w spocie PiS-u, który pokazano w niedzielne wczesne popołudnie, tak akurat do niedzielnego obiadku po mszy świętej). Ale wyzwiska już były. Morawiecki nazwał swojego przeciwnika politycznego "gamoniem", a Kaczyński pośrednio zdrajcą, sugerując Tuskowi współpracę z Rosjanami oraz chęć zlikwidowania demokracji.
Nie trzeba być politologiem, żeby zrozumieć, iż niedziela konwencja PiS-u nie miała na celu zdobycia nowych wyborców. To wydarzenie miało za zadanie zmobilizować sympatyków partii 2 tygodnie przed wyborami. Zwłaszcza te osoby, które mogły poczuć pewne wątpliwości po ostatnich aferach (paliwowa, wizowa). PiS nie chciał mówić, że ma plan na Polskę, na inflację czy na problemy młodych ludzi. PiS powiedział wprost: jest jak jest, ale może być gorzej, jeżeli Tusk wróci do władzy.
Bo co to za obietnica, kiedy premier Morawiecki powiedział, że będziemy zarabiać 10 tys. miesięcznie? Tak każdy może powiedzieć. Bo zarabiać możemy tyle, tylko problem będzie wtedy, jeżeli cena chleba wyniesie np. 500 złotych. Polacy zarabiali już w setkach tysięcy i jakoś lepiej im nie było.
fot. screen Prawo i Sprawiedliwość