Cała Polska nadal "żyje" tragedią, do której doszło na A1 w okolicy Piotrkowa Trybunalskiego, a zaledwie trzy dni później do podobnego zdarzenia mogło dojść na tej samej autostradzie na wysokości Częstochowy. Kierowca pędził po zmroku z zawrotną prędkością. Oczywiście świecił "długimi", żeby ustąpić mu miejsca na drodze.
Przypomnijmy, że 16 września na A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego zginęła cała rodzina z Myszkowa. Spłonęła żywcem w swoim samochodzie. Nagrania świadków wskazują na to, że tuż przed zdarzeniem za rodziną pędził samochód BMW, który świecił długimi, żeby ustąpić mu miejsca. BWM po zdarzeniu stało ok. 200 metrów od spalonego samochodu. Pojazd miał zniszczony przód.
Wszystko wskazuje na to, że kierowca BMW mógł doprowadzić do tragedii. Prokuratura postawiła 31-letniemu kierowcy samochody zarzut spowodowania wypadku, którego następstwem jest śmierć innej osoby. Według biegłych, kierowca BMW miał pędzić co najmniej 253 km/h.
Déjà vu w województwie śląskim
Ale jak się okazuje, już trzy dni później mogło dojść do podobnej tragedii na A1. Tym razem w województwie śląskim, w okolicach Częstochowy. Portal Stop Cham otrzymał nagranie z wideorejestratora od kierowcy, który musiał "ustąpić" miejsca na drodze pędzącemu najprawdopodobniej Porsche, które mogło jechać nawet 190 km/h.
Jak czytamy w relacji udostępnionej przez Stop Cham, świadek jechał 125-130 km/h i wyprzedzał lewym pasem pojazdy ciężarowe. Nagle zauważył w lusterku zbliżający się do niego pojazd, który zaczął świecić "długimi". Kiedy nagrywający zdarzenie kierowca został oślepiony długimi, natychmiast zjechał na prawy pas. Po sekundzie został wyprzedzony przez pędzące Porsche.
Całe zdarzenie miało miejsce za zjazdem na Częstochowę w kierunku Katowic. przed godziną 22:00 19 września, czyli trzy dni po tragedii w województwie łódzkim.
fot. screen Stop Cham