Cztery lata temu, 4 marca 2020 roku potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w Polsce. Tego dnia wszystko się zmieniło.
Oczywiście wiele wskazuje na to, że już wcześniej mogły być zakażone osoby w Polsce (o nowym wirusie mówiono już pod koniec 2019 roku), a wiele wydarzeń prewencyjnie odwoływano lub ograniczano liczbę uczestników już w lutym. Ale to właśnie 4 marca 2020 oficjalnie potwierdzono, że nowe, "niewidzialne" zagrożenie dotarło do Polski.
Pierwszy, oficjalnie chory na SARS-CoV-2 pacjent przyjechał do Polski z Niemiec. Trafił do szpitala w Zielonej Górze. O potwierdzonym przypadku zakażenia informował ówczesny minister zdrowia, Łukasz Szumowski.
W tym samym czasie w województwie śląskim w szpitalach przebywało 10 osób, u których objawy wskazywały na możliwość zakażenia koronawirusem.
Maseczki, zakazy
Reszta to już historia, która zmieniła świat, nasz kraj i nas samych. W krótkim czasie liczba zakażonych wzrosła do kilkuset, a następnie do tysięcy. 12 marca zmarła oficjalnie pierwsza ofiara zakażenia COVID-19. Była to mieszkanka Poznania. Pierwszą ofiarą z województwa śląskiego był najprawdopodobniej 83-letni mężczyzna z Szczyrku.
Pamiętamy doskonale maseczki w miejscach publicznych, nawet w parkach. Niestety sens walki z zagrożeniem podważały również niezrozumiałe decyzji ówczesnej administracji rządowej. Słynne zakazy wstępu do lasów, parków miejskich, godziny dla seniorów w sklepach itd.
Życie publiczne praktycznie wymarło. Zamknięte restauracje, kluby i bary. Uderzenie w ten biznes szybko spotkało się z buntem ich właścicieli. Cała Polska mówiła m.in. o interwencjach policji w rybnickim klubie Face 2 Face.
Szkoły i uczelnie musiały przejść na pracę zdalną, co często było bardzo trudne lub niemożliwe. Podobnie wiele firm wybrało ten rodzaj pracy, który do dzisiaj ma wielu zwolenników. Rodzice z dziećmi, nieprzygotowani na takie rozwiązania, miały często do dyspozycji tylko jeden komputer/laptop w ciasnych mieszkaniach, co skutecznie uniemożliwiało efektywną naukę czy pracę.
Szczepionki
COVID-19 był najprawdopodobniej pierwszym tak globalnym zjawiskiem w Internecie, który zmusił twórców najważniejszych platform do walki z dezinformacją i fake newsami. Wszędzie, również w Polsce pojawiły się osoby, które podważały zagrożenia wynikające z nowej pandemii. Z każdym tygodniem zdobywały one coraz więcej sympatyków.
Pomagały im czasami nieprzemyślane decyzje rządzących lub inni medialni politycy, którzy popierali ich postulaty, aby zdobyć głosy.
2020 rok to nieudane wybory kopertowe w Polsce. Potem w lato nagle pandemia "zniknęła", kiedy kandydaci na prezydenta Polski spotykali się z ludźmi na wiecach. Cena była zbyt duża. Jesienią 2020 roku odnotowaliśmy nagły wzrost zakażeń i zgonów.
Kolejnym etapem były szczepionki. Rozpoczęła się "segregacja sanitarna", jak to nazywali przeciwnicy przymusowych szczepień. Zaszczepieni nie musieli nosić maseczek w miejscach publicznych lub mieli wyłączną możliwość w udziale w imprezach masowych. To tylko stało się paliwem dla osób i organizacji, które "nie wierzyły" w COVID-19.
Koniec pandemii
Kiedy to wszystko się zakończyło? W Polsce możemy uznać, że o COVID-19 zapomnieliśmy nagle w lutym 2022 roku, kiedy Putin rozpoczął atak na Ukrainę. Przestaliśmy mówić o wirusie. Większym zagrożeniem był prezydent Rosji i jego armia. A celem numer jeden stało się wspieranie uchodźców z Ukrainy.
Tym samym po 2 latach "wróciliśmy" do rzeczywistości bez pandemii, ale rzeczywistości innej niż ta z 2019 roku. Wiele biznesów upadło (szczególnie w branży gastronomicznej). Całe pokolenie młodzieży poznało swoich nowych znajomych z liceum dopiero w ostatniej klasie. Podobnie ze studentami, którzy zaczęli studia np. w 2020 roku. Praca zdalna jest często teraz wymogiem dla wielu pracowników, a sami pracodawcy również widzą w tym wiele korzyści dla siebie.
Nawet na ulicy można czasami poczuć, że jest inaczej. Jakby ciszej, smutniej, jakby część przyzwyczaiła się do braku kontaktu z innymi i przebywaniem w swoich czterech ścianach.
Bo stety lub niestety, pandemia udowodniła, że łatwiej i szybciej do kogoś napisać lub rozmawiać wideo, niż spotkać się na żywo.