Poniżej prezentujemy niezwykle ciekawy artykuł autorstwa Magdaleny Łuków vel Broniszewskiej. Tekst poświęcony jest osobie Władysława Lucińskiego. Zapraszamy do lektury.
Dziś odkrywam człowieka przytłoczonego ogromem życia
- wpis do księgi pamiątkowej, wystawa prac Władysława Lucińskiego
Władysław Luciński urodził się 30 maja 1933 roku w Kętach koło Andrychowa. Pochodził z domu o artystycznych korzeniach: dziadek Edmund Luciński był muzykiem, zaś Karol Gawron – rzeźbiarzem. Po wojnie ukończył szkołę podstawową, później Liceum Pedagogiczne, został nauczycielem, ożenił się. Uzupełniając swoje wykształcenie w Studium Nauczycielskim, uczęszczał na dodatkowe lekcje rysunku. Wówczas, w latach 60. ubiegłego stulecia, zainicjował działalność Zakładowego Domu Kultury działającego przy Kopalni Węgla Kamiennego „Bielszowice” w Rudzie Śląskiej. W tym czasie zaczęły się także jego pierwsze sukcesy: udział w wystawach, konkursy, zainteresowanie kolekcjonerów i muzealników. Świat poznał „Lucika”, jak o nim mówiono, i jego niezwykłe malarstwo. Władysław Luciński jest jednym z najbardziej znanych „artystów wewnętrznej potrzeby”. To poetyckie określenie malarzy bez formalnego wykształcenia plastycznego, które po raz pierwszy użyte zostało przez Ksawerego Piwockiego w książce Dziwny świat współczesnych prymitywów, doskonale opisuje malarza. Owa wewnętrzna potrzeba związana jest nie tylko koniecznością ustosunkowania się wobec sytuacji, których Luciński jest świadkiem, komentowania zachowania ludzkiego, kwestionowania niezrozumiałych dla niego wartości , ale także zupełnie prozaicznie odnosi się do warsztatu pracy i związana jest z przymusem malowania konspiracyjnego, nocami, gdy nikomu nie przeszkadza, a farby nie śmierdzą, na dole, w piwnicy, wbrew woli najbliższych. W odniesieniu do Lucińskiego „wewnętrzna potrzeba” nabiera swoistego totalnego rysu.
Jego malarstwa nie da się pomylić z żadnym innym, bowiem Luciński, nazywany „malarzem ludzików” tworzy swoje prace za pomocą charakterystycznych elementów: są to drobniutkie sylwetki ludzkie sprowadzone do prostego znaku graficznego (głowa, uniesione ręce, nogi w rozkroku). Z jednej strony traktowane są jak plama barwna, która buduje przestrzeń obrazu, z drugiej są syntezą przemyśleń i obserwacji malarza. Ludziki pozbawione indywidualnych cech, ustawiane jeden obok drugiego, małe, bezosobowe, jednakowe stają się metaforą świata, wobec którego artysta jest krytyczny. Aleksander Jackowski w książce Sztuka zwana naiwną odnotowuje taką refleksję Lucika: „Gdy jadę do Katowic to muszę przechodzić przez centrum, i to mnie przeraża. Ten szary tłum, tylko pozornie kolorowy, gdzieś się spieszy, gdzieś dąży, potrącając się nawzajem. Nikt nikogo nie zauważa i jak także nie zauważam pojedynczego człowieka, chociaż czasem wpada mi w oko ktoś charakterystyczny, ale to tylko przelotne wrażenie, pozostaje ruchomy tłum jak lawina, piękna, ale niszcząca wszystko, co się jej na drodze ukazuje, pomimo sprzeciwu jednostki, która nic nie znaczy” . Jednocześnie Luciński stosuje pozytywne, intensywne, żywe kolory, na przekór beznadziei, której symbolem są ludziki. W związku z tym odnosi się wrażenie, że jego malarstwo jest pełne sprzeczności: z jednej strony zarzuty czynione za pomocą ludzików, z drugiej strony obrona tego świata za pomocą barwy. Jest to zabieg przemyślany, celowy, w nim bowiem zawiera się stosunek artysty do otaczającej go rzeczywistości. Poszukując odpowiedzi na pytanie o źródło takiej malarskiej konstatacji Luciński stwierdza: „Boję się o przyrodę, świat, ludzi. Nie wyrażam tego wprost, ale taka jest moja intencja. Każde wydarzenie odbija się jak bumerang na mojej pracy – Czarnobyl, zagłada środowiska, nieposzanowanie ludzi. Myślę o poszczególnym człowieku, a wychodzą tysiące bezimiennych ludzi, którzy także chcą coś powiedzieć, ale ich na to nie stać. Stają się bezimiennymi ludzikami. (…) Moje obrazki są przesycone jakąś wizjonerską, katastroficzną tematyką, tak że sam zaczynam się zastanawiać nad tym, skąd to się bierze. Z natury jestem ponoć pogodnym człowiekiem, ale gdy się skupiam nad obrazem, zaczyna ze mnie wychodzić jakiś drugi duch, który zapełnia ludzikami powierzchnię, niczym tragicznym pochodem do śmierci.” Anna Strońska, redaktorka Za i przeciw, skonkluduje: „malarstwo smutne przy całym zuchwalstwie barw” .
Władysław Luciński to specyficzny dokumentalista. Jego prace ukazują śląskie pejzaże zawierające charakterystyczne dla nich elementy: zabudowania kopalniane, hałdy, wieże wyciągowe, kominy. Nawiązując do budowy kopalni (podziemne chodniki) artysta często przedstawia przekrój ziemi: jej wielowarstwowość symbolicznie odnosi się do złożoności świata, który dzieli się na sferę sacrum i profanum (jak w przypadku prac Tryptyk śląski i Ukrzyżowanie), nawiązuje również do tematu przemijalności, nietrwałości, śmiertelności człowieka oraz ogólnie do różnych etapów jego życia (jak w przypadku pracy Trzy wózki). Ale nie tylko Śląsk jest tematem jego prac: jest w nich miejsce dla postaci świętych (M. Kolbe), aniołów (Odpoczywający anioł), Boga i Chrystusa (Ukrzyżowany), autoportrety oraz portrety znanych i nieznanych mu ludzi (Portret Eugeniusza, Kobieta). Tematem jego prac bardzo często staja się zwierzęta, głównie koty i pawie (Górnicza rodzina z kotem). Na szczególne wyróżnienie zasługują prace, w których Luciński odnosi się do bieżących spraw. Jedną z poruszających go kwestii jest degradacja środowiska, która stała się tematem takich prac jak Pająk, Trzy pająki czy Łapacze, inną jest nawiązywanie do spraw politycznych, szczególnie krytyka ingerencji polityki w życie człowieka oraz bezrefleksyjna wiara zwykłych ludzi w nieomylność władzy (Stare i nowe sztandary, Biada, biada, biada). Ale wszystkie te tematy sprowadzają się do jednego naczelnego: do refleksji o zniewoleniu i upodleniu człowieka. Tak naprawdę właśnie wątek dehumanizacji jest u Lucińskiego najistotniejszy, co sam przyznaje wskazując na proweniencję „ludzików”. Przyjrzyjmy się obrazowi Świat to widział, namalowanemu w roku 1979. Średnich rozmiarów płótno (71x91 cm) utrzymane w ciemnej tonacji barwnej przedstawia wnętrze obozu koncentracyjnego. Bohaterami pracy są niezidentyfikowane postacie – „ludziki”. Obszar płótna podzielono na cztery trójkąty, których wierzchołki zbiegają się w centralnej części obrazu. W centrum autor umieścił postać, która w podniesionych rękach trzyma kwiat o czerwonych liściach. Postać stoi na tle czarnego prostokąta, na szczycie którego umieszczono czerwony, odwrócony trójkąt: symbol więźniów politycznych w niemieckich obozach zagłady. W dolnym trójkącie umieszczono tłoczące się „ludziki”. Postacie te, parami, trójkami, bądź czwórkami, ujęto w swoiste półokrągłe kapsuły bądź bańki, zaś krawędzie tych form obwiedziono czerwono-pomarańczowym kolorem. Boczne trójkąty stanowi ogrodzenie obozu: jest to słusznych rozmiarów konstrukcja, niezwykle wysoka, przybierająca formę łuku. Jednocześnie tuż za odrodzeniem namalowano bordowe formy przypominające pazury. Widoczne są także białe postacie: niektóre stojące prosto, zrezygnowane, inne z podniesionymi rękami, jakby rozpostarte czy zawieszone na ogrodzeniu. Odnosi się wrażenie, że konstrukcja, po której rozciągnięto druty kolczaste, zaraz pochwyci więźniów, zaraz na nich spadnie. Tragizm sytuacji dopełnia krwiożercze słońce. W jego wnętrzu umieszczono jaśniejszą, żółtą plamę, która zdaje się pulsować i popychać gwiazdę do wybuchu. Krawędzie słońca zbudowano z gałek ocznych, od których odchodzą pionowo białe rzęsy. Czy jest to niewzruszony Bóg, który patrzy i nie widzi?
Ludzik: mały, niepozorny kształt, synteza świata i człowieka, stał się uniwersalnym elementem języka, jakim przemawia Luciński. Zawarty w dziele temat (wspomnienie wojny) oraz wypracowane przez artystę środki formalne (ludzik i związana z nim filozofia) stają się punktem wyjścia refleksji nad kondycją współczesnego człowieczeństwa, szczególnie żywej teraz, gdy wciąż deptana jest ludzka godność. „Świat to widział”, powie Luciński.
Prace Władysława Lucińskiego znajdują się w licznych kolekcjach muzealnych: w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie, Muzeum Etnograficznym im. Seweryna Udzieli w Krakowie, Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu (oddział Muzeum Narodowego), Muzeum Etnograficznym im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu, Muzeum Wsi Radomskiej w Radomiu, Muzeum Górnośląskim w Bytomiu, Muzeum Miejskim w Zabrzu, Muzeum im. Maksymiliana Chroboka w Rudzie Śląskiej, Muzeum Miejskim w Bydgoszczy, Muzeum Miejskim w Wągrowcu oraz w Muzeum Śląskim w Katowicach. To ostatnie posiada 47 prac tego artysty: obrazów olejnych, akwareli oraz linorytów.
Bibliografia:
1. A. Strońska, Tyle szczęścia dla szewców, Warszawa 1981.
2. A. Jackowski, Sztuka zwana naiwną. Zarys encyklopedyczny twórczości w Polsce, Warszawa 1995.
Materiał powstał we współpracy z Muzeum Śląskim w Katowicach - instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i dziedzictwa Narodowego.