Po co święto pierwszego maja? Żeby "pójść na grilla i wypić piwo”. To majówkowa dewiza Dariusza Wójtowicza, prezydenta Mysłowic. Serio.
Organizatorzy pierwszomajowego pochodu w Sosnowcu nie mogli liczyć na obecność prezydenta tego miasta. Przyjechał za to prezydent… Mysłowic. Kwadrans jazdy samochodem i Dariusz Wójtowicz mógł stanąć na jednej scenie z synem pierwszego sekretarza PZPR, kandydatem lewicy do Parlamentu Europejskiego i członkami władz SLD. Lokalnymi. Impreza w czerwonych barwach, to i krawat czerwony prezydent założył. Dlaczego w Sosnowcu, a nie w Mysłowicach? Z przyzwyczajenia. Wójtowicz przyznał, że pierwszy raz szedł w tym pochodzie trzy lata temu. Wtedy jeszcze prezydentem nie był. Rok temu też nie. Wynik ostatnich, jesiennych wyborów ten status zmienił, ale majówkowych przyzwyczajeń już nie.
- Mam tu bardzo dużo znajomych, którzy uczestniczą w pochodzie pierwszomajowym. Lubię się z nimi spotkać. Przynajmniej raz w roku mogę w takim dniu wymienić z nimi kilka zdań - mówił Dariusz Wójtowicz, ale na tym nie skończył.
Pomimo deklaracji, pochód wyraźnie nużył prezydenta. Ziewał idąc w pochodzie. Ziewał też stojąc na scenie. No, bo jak wyznał - to już nie to samo, co kiedyś.
Tradycje pierwszomajowe umierają. Są wypierane przez inne święta. Chociażby przez święto wstąpienia do Unii Europejskiej. Jeżeli mamy święto pracy, to powinniśmy świętować. Powinniśmy się cieszyć, że mamy taki dzień, kiedy możemy się spotkać z przyjaciółmi, pójść na grilla, wypić piwo”
- podsumował swoją wypowiedź
Tego ostatniego przy pomniku „Wolność - Praca - Godność” nie zabrakło. Widać, że i grill, i piwo, to stały element pochodu. Część świętujących nie doczekała oficjalnego składania kwiatów. Pokątnie wcinali kiełbasę tuż za pomnikiem. Plastikowy kubek ze złotym napojem dumnie czekał na pachołkach tuż przed nim. Do zdjęć wszystko pochowali. Ale potem zabawa trwała. Niech się święci pierwszy maja!
Wideo
14 maja 2019
