34-letni obywatel Mołdawii nie zatrzymał się do kontroli tuż po tym, kiedy przekroczył prędkość. Jego tłumaczenie było co najmniej zaskakujące.
W czwartek w Jastrzębiu-Zdroju na ulicy Powstańców Śląskich patrol jastrzębskiej drogówki około 9.40 namierzył kierowcę Renault, który poruszał się z prędkością 73 km/h w terenie zabudowanym. Samochód nie zatrzymał się. Policjanci ruszyli w pościg.
- Na widok radiowozu gwałtownie zahamował i skręcił w drogę gruntową. Mundurowi ruszyli w pościg za oddalającym się busem, dając sygnały świetlne i dźwiękowe do zatrzymania się, na które prowadzący nie reagował. W pewnym momencie auto zjechało z drogi, jednakże ziemia była zbyt grząska, aby kontynuować jazdę, więc kierowca zaczął uciekać pieszo. Z uwagi na sporą odległość, mężczyzna znikł z pola widzenia, gdy wbiegł pomiędzy zabudowania. W poszukiwaniach uciekiniera pomagał patrol prewencji - relacjonuje jastrzębska drogówka.
Po kilku minutach policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, a jeden z nich miał założoną charakterystyczną kurtkę. To on przyznał się do kierowania busem. Jednak funkcjonariuszom nie pasowały jego czyste buty - w miejscu ucieczki było błoto. Okazało się, że to drugi z mężczyzn uciekał przed policją.
- W trakcie rozmowy 47-latek przyznał, że kolega zadzwonił do niego, aby przyjechał i pomógł mu, gdyż nie zatrzymał się do kontroli drogowej. 34-letni kierowca busa widząc, że nic nie wskóra, przyznał się ostatecznie, że to on kierował - dodali policja.
34-latek powiedział: Policja w Mołdawii nie pojechałaby za mną.
Uciekinier nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdem. Mężczyzna był trzeźwy. Teraz o dalszym losie nieodpowiedzialnego kierującego zdecyduje sąd.