W niedzielę kilkadziesiąt osób protestowało przed kurią w Bielsku-Białej. Była to reakcja na pismo pełnomocniczki diecezji do Janusza Szymika, w którym postawiono pytania dotyczące tego, czy 12-letni chłopiej jako ofiara księdza-pedofila, czerpał z tego satysfakcję.
Strajk Kobiet Bielsko-Biała zorganizował w niedzielę protest przed bielską kurią pod hasłem "Jak panu nie wstyd, panie Pindel?". To wyraz sprzeciwu wobec odpowiedzi na pozew wystosowany przez diecezję zarządzaną aktualnie przez biskupa Romana Pindela. Warto zaznaczyć, że to biskup Pindel dwa lata temu przepraszał za swojego poprzednika, dlatego tym bardziej niezrozumiałe jest aktualne postępowanie kurii w tej sprawie.
"Wstyd", "hańba" krzyczeli uczestnicy manifestacji przed kurią diecezji bielsko-żywieckiej. Do demonstracji dołączyła również żona Janusza Szymika, która przeczytała list jego autorstwa. Podziękował demonstrantom za wsparcie. Zgromadzenie rozeszło się po kilkudziesięciu minutach. Na chodniku przed bramą wjazdową, ktoś napisał "PEDOFIL".
Janusz Szymik to były ministrant. Był ofiarą byłego księdza Jana W. z parafii w Międzybrodziu Bialskim. Według Szymika ksiądz zaczął gwałcić go, gdy miał 12 lat. Zrobił to wielokrotnie, a wszystko trwało kilka lat. Za czyny, które wyrządził mu duchowny żąda odszkodowania pieniężnego i złożył pozew wobec diecezji bielsko-żywieckiej. Szymik wielokrotnie informował biskupów o nadużyciach seksualnych przez proboszcza, w tym biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego. Niestety nikt nie wyciągnął z tego konsekwencji. Do czasu kiedy biskup diecezji bielsko-żywieckiej został ukarany za tuszowanie pedofilii w postępowaniu kościelnym. Podobnie jak ksiądz Jan W.
Onet w swoim reportażu z 2020 roku opisał historię Janusza Szymika. Teraz portal poinformował o odpowiedzi diecezji bielsko-żywieckiej na pozew ofiary księdza Jana W. Onet otrzymał pismo autorstwa pełnomocniczki kurii. Dokument jest na tyle szokujący, ponieważ kuria prosi, żeby biegły seksuolog zbadał, czy Jacek Szymik nie czerpał satysfakcji z czynności seksualnej i nie ma orientacji homoseksualnej - informuje Onet. Warto dodać, że Szymik był nastolatkiem poniżej 15 roku życia, kiedy padł ofiarą Jana W. Onet cytuje dalej pismo pełnomocniczki diecezji, która w piśmie przekonuje, że spotkania księdza z ofiara miały charakter.... prywatny - "Spotkania odbywały się nie tylko na plebanii, ale także poza nią [...] takie spotkania były zatem prywatnymi spotkaniami [...], w których powód uczestniczył dobrowolnie i nie miały one związku z wykonywaniem przez Jana W. posługi [...] Do kontaktów seksualnych dochodziło nie podczas wykonywania powierzonych obowiązków, ale przy okazji ich wykonywania". Kuria ma podważać nawet fakt cierpienia ofiary.
Dodatkowo Diecezja Bielsko-Żywiecka podważa fakt odpowiedzialności za czyny ks. W., uważając, że w momencie, gdy dochodziło do przestępstw duchowny był księdzem Archidiecezji Krakowskiej, a bielska diecezja powstała dopiero w 1992 r., więc "brak jest w tym przypadku jakiegokolwiek następstwa prawnego", a co za tym idzie brak jest odpowiedzialności - informuje Onet i podkreśla, że o sprawie biskup bielsko-żywiecki został poinformowany w 1993 roku, czyli kiedy już diecezja istniała. - Z naszych ustaleń wynika niezbicie, że gdyby hierarcha od razu odsunął W. od pracy z dziećmi, gdy po raz pierwszy w 1993 r. dowiedział się o jego skłonnościach, nie byłoby kolejnych ofiar molestowania, do których udało nam się dotrzeć - dodaje Onet.
Państwowa Komisja ds. pedofilii zwróciła się do dziekana Okręgowej Izby Adwokackiej w Bielsku Białej o zbadanie we właściwym trybie "czy pełnomocnik będąca członkiem Izby nie naruszyła etycznych zasad wykonywania zawodu adwokata w sprawie o odszkodowanie za wykorzystanie seksualne dziecka".
Cytowane w mediach fragmenty odpowiedzi pełnomocnik kurii bielsko -żywieckiej na pozew o odszkodowanie dla osoby skrzywdzonej przez duchownego budzą zaniepokojenie Państwowej Komisji. Opisany sposób działania i użyte przez pełnomocnik sformułowania mogą być szkodliwe społecznie, biorąc pod uwagę poważne konsekwencje każdego przestępstwa wykorzystania seksualnego osoby małoletniej. Są też sprzeczne z obowiązującą wiedzą kliniczną. Dodatkowo, zdają się nie uwzględniać faktu, że sprawca został uznany przez władze kościelne winnym wykorzystania seksualnego dziecka - informuje komisja.
Jeśli tak samo jak nam, trudno Wam sobie wyobrazić sobie coś bardziej plugawego, bądźcie z nami w niedzielę pod gmachem bielskiej kurii - informują organizatorzy protestu.
Wreszcie kuria bielsko-żywiecka postanowiła odnieść się do całej sprawy. W czwartek na swojej stronie internetowej opublikowała oświadczenie, w którym przeprasza za pytania umieszczone w piśmie pełnomocniczki. Potwierdza również, że kuria oraz urzędujący biskup są świadomi "zła", do którego dopuścił się ksiądz Jan W.
- Działania Diecezji Bielsko-Żywieckiej nie mają na celu pomniejszania odpowiedzialności sprawcy, który dopuścił się przestępstwa wobec osoby małoletniej, a tym bardziej przerzucania winy na Pokrzywdzonego. Czyny przestępcze, których dopuścił się ks. Jan W. zostały dowiedzione przez proces kościelny, który rozpoczął bp Roman Pindel, a który zakończył się dekretem karnym zatwierdzonym przez Kongregację Nauki Wiary w Watykanie - czytamy w oświadczeniu.
Kuria informuje, że treść pisma zostanie doprecyzowana w najbliższym czasie. Odpowiedź nie miała nikogo obrazić, a tym bardziej sugerować, że Janusz Szymik nie był ofiarą. - W treści dokumentu, który jest odpowiedzią na pozew nie powinny się znaleźć pytania dotyczące orientacji seksualnej Pokrzywdzonego oraz sugerujące „czerpania przez niego satysfakcji”. Przepraszamy Pana Janusza oraz wszystkie osoby zgorszone doniesieniami medialnymi. Dążąc do usunięcia wszelkich wątpliwości, na polecenie Biskupa Romana Pindla wniosek dowodowy w tym zakresie zostanie doprecyzowany w najbliższym czasie, aby można było ustalić okoliczności istotne dla prawidłowego rozstrzygnięcia Sądu Cywilnego przy uwzględnieniu wrażliwości Pokrzywdzonego i poszanowaniu Jego godności - dodaje Centrum Informacyjno-Medialne Diecezji Bielsko-Żywieckiej