
O Świętochłowicach mówi się źle, albo w ogóle? Niestety taka jest rzeczywistość. Miasto to symbol błędów popełnionych podczas transformacji ustrojowej. Uratować mogli je samorządowcy, ale nawet teraz prezydent Świętochłowic nie potrafi uzyskać wotum zaufania do radnych.
W ubiegłym tygodniu wybraliśmy się na spacer po Świętochłowicach. Ale nie po to, żeby podziwiać tamtejszą architekturę czy naturę. Chcieliśmy spotkać mieszkańców i zapytać ich o to, co sądzą o swoim mieście i władzy. Większość nie zgodziła się na nagrywanie. Niektórzy nie wiedzieli nawet jak nazywa się prezydent ich własnego miasta.
- To jest zapyziałe miasto. Nic tu nie ma. Mieszkam tu 80 lat prawie. Nic się tu nie zmienia. Skałka powstałą dzięki tzw. "komunie". To nie jest wina prezydenta. To wina ogólna. My jesteśmy opcja niemiecka dla warszawki. I tak nas traktują - powiedział nam na Skałce jeden z mieszkańców.
- Mieszka się przyzwoicie, ale miasto schodzi na psy - dodał jego kolega.
W trakcie spaceru spotkaliśmy również panią Monikę, która w Świętochłowicach mieszka przez całe życie. - Mieszkam tu, bo gdzieś trzeba mieszkać. Wychowałam się tu i zostałam. Ale nie jest to na pewno najlepsze miejsce na świecie (śmiech) - stwierdziła mieszkanka Świętochłowic.
Na Skałce spotkaliśmy też osoby, które nie interesują się polityką, ani sprawami swojego miasta. - Władze mnie nie interesują, nawet nie wiem kto rządzi. Pracuje się i mieszka, w tym kraju wszędzie tak samo - stwierdził jeden z panów, który popijał sobie piwko na ławce.
Inną postawę do spraw miejskich wykazała pani Renata. - Nie mamy szczęścia do prezydentów. Poprzednicy mają jakieś problemy z prawem. Teraz też się dużo mówi o obecnym. A miasto coraz bardziej upada - podkreśliła, przypominając, że poprzednicy Daniela Begera usłyszeli zarzuty i stwierdziła, że nie zdziwi się jak z urzędującym prezydentem będzie podobnie.
- Pamiętam jak tu wszystko żyło, jak był przemysł. Jak upadł, nikt sobie z tym nie poradził. Bieda i tyle. Wielu moich znajomych wyprowadziło się. Świętochłowice się wyludniają - wspomina pan Robert przy ul. Katowickiej w Świętochłowicach. Pracował prawie całe życie w jednym ze świętochłowickich zakładów.