Kopalnia Murcki-Staszic to kolejne miejsce na mapie Górnego Śląska, gdzie 4 stycznia rozpoczęła się blokada wywozu węgla. Akcja protestacyjna ma potrwać dwa dni.
We wtorek 4 stycznia o godzinie 7:00 prawie przy wszystkich kopalniach Polskiej Grupy Górniczej rozpoczęła się blokada wywozu węgla do elektrowni. To początek akcji protestacyjnej, która jest efektem nieudanych rozmów z zarządem spółki i rządem. Związkowcy domagają się rekompensat za przepracowane weekendy, a także podniesienia średniego wynagrodzenia w PGG do 8200 złotych brutto.
Liderzy protestujących związków (m.in. Sierpień 80, górnicza Solidarność, Kadra, ZZG) ogłosili, że jeżeli blokada nic nie da, są gotowi na protest podziemny. Wspiera ich AGROunia, która dostarcza do blokujących tory żywność.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że związkowcy zostali zaproszeni na rozmowy z udziałem mediatora, które mają odbyć się w przyszłym tygodniu.
Na dzisiaj chcemy załatwić pieniądze dla pracowników PGG, którzy pracowali nadgodziny- powiedział we wtorek rano szef Solidarności Górniczej, Bogusław Hutek i dodał - To nie górnicy są odpowiedzialni za brak węgla.
Zjedziemy na dół i będą nas musieli gównami zalać - stwierdził Krzysztof Stanisławki, przewodniczący MZZ "Kadra" Górnictwo, który ostrzega przed podziemnym protestem.
Może nawet sypać. Nie poddamy się - powiedział jeden z protestujących pod kopalnią Halemba
Przyjechaliśmy ze wsparciem dla braci górników, którzy ciężko pracują, AGROunia zawsze będzie ich wspierać - dodał Kołodziejczak.
Gdzie są ci politycy, którzy po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy podwyżki sobie dali w ubiegłym roku - mówił we wtorek rano Rafał Jedwabny z Sierpnia 80.
Na torach przy kopalni Murcki-Staszic stoją wagony pełne węgla. Związkowcy puszczają wyłącznie pociągi załadowane odpadami z dołu, ponieważ nie chcą blokować wydobycia. Problem może dotknąć też kierowców pojazdów ciężarowych, którzy przyjeżdżają do kopalń PGG po węgiel.
fot. Magdalena Klyta