We wtorek przedstawiciele 13 związków górniczych zablokowali torowisko w Sławkowie. Był to drugi taki protest, po Elektrowni Łaziska, podczas którego górnicy chcieli sprzeciwić się importowi węgla z Rosji. Problem w tym, że sami strzelili sobie w stopę i to dwukrotnie. Czy podczas blokady torów popełnili przestępstwo?
Górniczy związkowcy zablokowali we wtorek rano tory przy terminalu przeładunkowym w Sławkowie. Chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko importowi węgla z Rosji. Jak informuje energetyka24.com - uniemożliwili tym samym eksport polskiego węgla na Ukrainę.
W komunikacie spółki PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa, czytamy, że w ostatnim okresie linią LHS nie były realizowane przewozy węgla z Rosji.
"W obecnej chwili na naszej linii nie ma również żadnych wagonów z węglem pochodzącym z importu. Realizujemy natomiast przewozy węgla w eksporcie. W roku bieżącym, z polskiej Kopalni Węgla Kamiennego Pniówek w Pawłowicach, zrealizowano przez Sławków szerokim torem wysyłki 7 składów po 36 wagonów każdy. Do końca miesiąca planowana jest wysyłka jeszcze 5 składów polskiego węgla w eksporcie" - pisze spółka.
CZYTAJ TAKŻE Związkowcy zablokowali polski węgiel?
Jednak to nie jedyna wczorajsza wpadka górników. Okazało się, że ktoś do torów przymocował dwie atrapy dynamitu! Zdjęcie "ładunku" zrobił jeden z fotoreporterów Gazeta.pl. W internecie zawrzało. Wspomniany portal zacytował eksperta ds. materiałów wybuchowych, Tomasza Goleniowskiego, który podkreślił, iż taka forma protestu przekroczyła granice i mogłaby być uznana za przestępstwo.
Gazeta.pl zapytała rzecznika WZZ "Sierpień 80" Patryka Koseli, czy wie kto był odpowiedzialny za ten happening. Rzecznik związku przyznał, że było to niepotrzebne - Nie wiem, kto wpadł na taki "genialny" pomysł (...) Wiem tylko, że dzięki temu nie rozmawiamy teraz o prawdziwych problemach polskiego górnictwa, ale o jakiejś atrapie - powiedział Kosela w rozmowie z Gazeta.pl.