Ekolodzy z Klubu Gaja chcą zaprzestania dramatycznego w skutkach dla przyrody i obywateli gospodarowania polskimi zasobami wodnymi. Aby zwrócić uwagę na problem w niedzielę zorganizowali w Bielsku-Białej akcję "Big Jump" i weszli do rzeki Białej, która płynie przez miasto.
Woda i rzeki to nasze skarby. Tym bardziej teraz, w czasie, gdy katastrofa klimatyczna rozpędza się na dobre. Nie możemy dłużej zwlekać z politycznymi decyzjami o odtwarzaniu bagien, małej retencji zgodnej z wiedzą przyrodników i ekologów czy tworzeniu w miastach terenów zielono-błękitnej infrastruktury. Działania musimy podjąć już teraz. Naszym obywatelskim obowiązkiem jest przypominać o tym politykom i samorządowcom. Big Jump jest do tego świetnym pretekstem"
Jak dodał, 2020 rok jest przykładem, jak katastrofalnie ludzkość wpłynęła na klimat, a co za tym idzie na zagrożenia związane z niedoborami wody – susze, i jej nadmiarami – powodzie.
"Nadal bez opamiętania prostujemy i regulujemy rzeki. Nadal pod płaszczykiem rewitalizacji niszczymy tereny zieleni w miastach i na wsiach. Nadal nie potrafimy przechwytywać i retencjonować wody w sposób przyjazny dla środowiska. Nadal pod pozorem walki z suszą chcemy budować drogi wodne dla gigantycznych barek, co jest dokładnym przeciwieństwem prac, które należy podjąć, aby wodę zatrzymać tam, gdzie spadnie opad. Nadal tkwimy w dziewiętnastowiecznym sposobie myślenia o wodzie, jej zasobach i ludzkiej nieomylności. 2020 rok jest tego najlepszym przykładem" – podkreślił Bożek.
Zdaniem prezesa Klubu Gaja, bez poważnej dyskusji o przyszłości wody w Polsce, "będziemy się miotali pomiędzy skrajnościami, całkowitą bezradnością i czystą propagandą". "Na dyskusji nie może się skończyć. Działajmy!" – zaapelował.
Jacek Bożek dodał, że podobna akcja odbyła się także w Szczyrku. Tam ekolodzy z Klubu Gaja wskoczyli do rzeki Żylicy. (PAP)