Policjanci zatrzymali mieszkańca powiatu bielskiego, który chciał im zapłacić, aby nie karali go mandatem za brak maseczki. Usłyszał już zarzuty usiłowania wręczenia łapówki, za co grozi do 10 lat więzienia - podała w czwartek bielska policja.
We wtorek wieczorem policjanci, którzy patrolowali centrum Bielska-Białej, dostrzegli na przystanku autobusowym mężczyznę, który nie miał zasłoniętych ust ani nosa. Oprócz niego stało tam jeszcze kilku podróżnych w maseczkach.
"Policjanci zwrócili mu uwagę, aby zasłonił twarz. Apele funkcjonariuszy nie docierały do 38-latka. Nie chciał zasłonić ust ani nosa. Skracał też celowo sanitarny dystans dzielący go od stróżów prawa. Założył posiadaną przez siebie maseczkę dopiero wtedy, gdy dotarło do niego, że policjanci nie odpuszczą - zrelacjonował rzecznik bielskiej policji asp. szt. Roman Szybiak.
Wtedy było już jednak za późno. Policjanci, mając na uwadze lekceważącą postawę mężczyzny wobec przepisów i nich samych, postanowili ukarać go mandatem karnym. Poinformowali sprawcę wykroczenia, że może odmówić jego przyjęcia i sprawa zostanie rozpatrzona przez sąd.
Wtedy 38-latek włożył do notatnika, w którym jeden z policjantów spisywał jego dane personalne dwa banknoty po 50 zł i zaproponował, by zapomnieli o sprawie. Funkcjonariusze zatrzymali go za próbę wręczenia łapówki - powiedział Szybiak.
Mężczyzna po nocy spędzonej w policyjnym areszcie usłyszał zarzuty usiłowania wręczenia korzyści majątkowej policjantom w celu odstąpienia przez nich od ukarania go mandatem karnym za popełnione wykroczenie.
Za ten występek grozi kara nawet 10 lat za kratami. Został także ukarany mandatem za wykroczenie, które było powodem podjęcia przez policjantów interwencji. O jego dalszym losie zdecyduje niebawem sąd - powiedział rzecznik bielskiej policji.
Źródło: PAP
