Trwa oczyszczanie Odry ze śniętych ryb i martwych innych zwierząt. Rzeka jest zatruta i może zaszkodzić ludziom.
Fala zatrutej wody zbliża się do ujścia Odry. Wciąż wokół tego tematu pojawia się wiele sprzecznych ze sobą informacji. Niemiecka strona poinformowała, że w rzece odkryto wysokie stężenie rtęci, a dokładniej jego kationy. Kilka gram wystarczy, żeby zabić nawet człowieka. Polska administracja na razie zaprzecza tym doniesieniom.
Jedno jest pewne. Odra to teraz rzeka śmierci. Tony nieżywych ryb i innych zwierząt rzecznych. Nie wiadomo również, czy z powodu picia wody z rzeki, nie zdechły zwierzęta leśne. Wody Polskie i Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wiedziały o problemie już pod koniec lipca. Jednak przez dwa tygodnie nie wydano żadnego zakazu korzystania z Odry. Mieszkańcy m.in. województw dolnośląskiego i lubuskiego odpoczywali nad rzeką i pływali w niej. Tymczasem woda jest od kilkunastu dni zatruta i zagraża naszemu życiu.
Trwa poszukiwania źródła zanieczyszczenia. Poszlaki wskazują na okolicy granicy woj. dolnośląskiego z opolskim. W sieci pojawiły się niepotwierdzone informacje i nagrania, które mają wskazywać, że producent papieru spuszczał do rzeki ścieki.
- Dokonaliśmy bardzo dokładnej analizy sytuacji. Na jej podstawie wojewodowie zachodniopomorski, lubuski i dolnośląski wprowadzili dzisiaj zakaz wstępu do rzeki i z niej korzystania - mówił w piątek wiceminister MSWiA, Maciej Wąsik.
W piątek to też czas reakcji premiera Mateusza Morawieckiego. Szef rządu zdecydował o dymisji Przemysława Dacy z Wód Polskich oraz szefa GIOŚ Michała Mistrzaka. Morawiecki przyznał, że reakcja na zatrucie rzeki mogła być lepsza. - Sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej - czytamy w oświadczeniu premiera.