Uczestnicy piątkowego zajścia na drodze krajowej nr 44 w Mikołowie (Śląskie) mogli być związani ze środowiskiem kibicowskim – poinformował w poniedziałek zastępca prokuratora rejonowego w Mikołowie Tomasz Rygiel.
W piątek wieczorem kierowca Audi A6 na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 44 z ulicą Podleską zignorował czerwone światło, a później policyjne sygnały wzywające go do zatrzymania. Próbował też potrącić policjantów, którzy oddali 24 strzały w kierunku opon audi. Kierowca został zatrzymany, ale jego pasażerowie – młodzi mężczyźni – uciekli. Policja nadal ustala ich tożsamość.
[CZYTAJ TAKŻE: Porachunki kibiców w tle wczorajszej strzelaniny w Mikołowie?]
"Wygląda na to, że w tym rejonie grupowały się środowiska kibicowskie i stąd ta ucieczka przed policją oraz załamanie zasad ruchu drogowego. Wszystko to jest jednak obecnie szczegółowo weryfikowane" – powiedział PAP prok. Rygiel.
W poniedziałek śląska policja podała, że początek piątkowym zajściom dało zgłoszenie do dyżurnego mikołowskiej komendy, że przy DK 44 w samochodach gromadzą się osoby w kominiarkach na głowach. Na miejsce skierowano patrole, w tym dzielnicowych, którzy również byli w rejonie. To oni podjęli interwencję wobec kierującego audi, którego pojazd był w grupie określonej w zgłoszeniu.
Zatrzymany 24-latek usłyszał już zarzuty niezatrzymania się do kontroli oraz użycia przemocy w celu zmuszenia policjantów do odstąpienia od czynności służbowych. Grozi mu do 5 lat więzienia, a mikołowski sąd zastosował wobec niego 3-miesięczny areszt. Katowiczanin nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił złożenia wyjaśnień. (PAP)