Nagły przyrost zakażonych koronawirusem to także rosnąca liczba pacjentów wymagających specjalistycznej opieki. Nic dziwnego, że coraz więcej szpitali ma problemy.
W czwartek premier Mateusz Morawiecki zapewniał, że wciąż wiele łóżek oraz respiratorów w polskich szpitalach jest wolnych i gotowych do użycia. Jednak to tylko statystyka. A rzeczywistość wygląda troszeczkę inaczej. Coraz więcej lekarzy, pielęgniarek czy ratowników choruje na COVID-19. Jednak co ważniejsze, w niektórych placówkach brakuje już miejsc dla ciężko chorych.
Taki problem spotkał m.in. Szpital Megrez w Tychach - informuje Dziennik Zachodni. Tyska placówka w pierwszych miesiącach pandemii funkcjonował jako szpital jednoimienny, który przyjmował tylko chorych na COVID-19. Teraz ma charakter hybrydowy, co oznacza, że trafiają do niego zakażeni koronawirusem, którzy wymagają pilnego leczenia. DZ potwierdził, że na oddziale internistycznym brakuje miejsc dla chorych na COVID-19.
Według zaleceń Ministerstwa Zdrowia, w przypadku przepełnienia jednego szpitala, jego zadania powinny przejąć sąsiednie placówki. To znów przy ciągle rosnącej liczbie chorych może ponownie sparaliżować polską służbę zdrowia.