Posłowie Konfederacji Grzegorz Braun i Robert Winnicki przeprowadzili w poniedziałek, 13 grudnia, interwencję poselską w budynku Ministerstwa Zdrowia.
Posłowie weszli do budynku ministerstwa około godziny 8:15. Ochrona gmachu nie chciała wpuścić posłów do środka, doszło do niewielkiej szamotaniny pomiędzy posłem Braunem, a jednym z ochroniarzy. Ostatecznie posłowie, wraz ze swoimi asystentami, którzy prowadzili transmisję w mediach społecznościowych z interwencji poselskiej, weszli do środka budynku i czekali przy schodach.
Grzegorz Braun wezwał policję, aby pomogła mu w realizacji interwencji poselskiej. Po przybyciu policjanci wylegitymowali posłów i ochroniarzy.
Na razie nie ma Pan zgody na spotkanie z ministrem. Nie był Pan umówiony
Policja wchodzi w buty rzecznika i adwokata ministerstwa choroby i nagłej śmierci
Po chwili szef ochrony poinformował, że za 10 minut ktoś z ministerstwa przyjdzie do posłów. Do Grzegorza Brauna i Roberta Winnickiego przyszedł rzecznik ministerstwa Wojciech Andrusiewicz. Poinformował, że minister jest na spotkaniach i że nie można bez maseczek chodzić po ministerstwie.
W pewnym momencie poseł Braun wszedł po schodach na pierwsze piętro i wszedł do jednego z pierwszych pokojów. Wówczas rzecznik i policjanci nie pozwolili chodzić asystentom w ślad za posłami i kazali asystentom zejść na dół. Asystenci zastosowali się do nakazu policjantów i zeszli na dół. Czekali na dole na posłów około 20 minut, w y czasie parlamentarzyści Konfederacji chodzili po korytarzach i pokojach ministerstwa.
Gdy Grzegorz Braun i Robert Winnicki zeszli na parter budynku ministerstwa, złożyli swoje zapytania do kancelarii ministerstwa i zakończyli interwencję poselską.
To było zachowanie skandaliczne posła Winnickiego i posła Brauna. Dzisiaj przynajmniej moje dobra osobiste zostały naruszone, zostałem nazwany przez posła Brauna bandytą - powiedział rzecznik MZ Waldemar Andrusiewicz cytowany przez Polskę Times.