Nie udało się uratować mężczyzny, którego wyciągnięto z zatopionego auta w Pogorii IV. To mieszkaniec Siemianowic Śląskich. Mimo podjętej akcji reanimacyjnej mężczyzna zmarł. Nad ranem samochód wjechał do wody. Na miejscu wciąż trwa akcja poszukiwawcza, choć jak mówią strażacy z Będzina nic nie wskazuje na to, by w aucie znajdowały się inne osoby.
Mężczyzna, który niestety stracił dziś rano życie to 60-letni mieszkaniec Siemianowic Śląskich. Na miejsce wezwano specjalną grupę do poszukiwań pod wodą. Będzie też wyciągane auto z wody.
Na zatopione auto natknął się przejeżdżający w pobliżu rowerzysta.
"Nie wiemy, jak doszło do tego zdarzenia. W tej chwili trudno ocenić, czy był to nieszczęśliwy wypadek czy np. celowe działanie samobójcze" - powiedział PAP oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Będzinie kom. Paweł Łotocki.
Dostrzeżony przez rowerzystę samochód znajdował się ok. 20 metrów od brzegu zbiornika, w pobliżu ścieżki przeznaczonej dla pieszych i rowerzystów, zamkniętej dla ruchu kołowego. Auto ma częściowo zgnieciony dach.
Jak relacjonował rzecznik będzińskiej straży pożarnej kpt. Krystian Biesiadecki, po przybyciu na miejsce, strażacy, ubrani w pianki do nurkowania, podpłynęli do zatopionego auta i wyciągnęli z niego kierowcę. Na brzegu przystąpili do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, która jednak nie przyniosła rezultatu. Ofiarą jest 60-latek z Siemianowic Śląskich.
Strażacy przypuszczają, że do wypadku mogło dojść niedługo przed zauważeniem auta przez rowerzystę - samochód nie był jeszcze w całości zatopiony, na wodzie widoczne były pęcherzyki powietrza.
Na miejscu znajduje się prokurator.
S24/PAP