Mistrz zdeklasował GTK Gliwice

626

Redakcja

12 września 2020

Wyrównana pierwsza kwarta pozwalała mieć nadzieję, że wyrównany pojedynek do ostatnich sekund, ale Stelmet Enea BC w drugiej kwarcie zasygnalizował swoją dominację i nie pozostawił złudzeń GTK Gliwice co do korzystnego rezultatu. Zielonogórzanie wygrali 92:73 i nadal są niekwestionowanym liderem Energa Basket Ligi.

Niezwykle interesująco zapowiadał się pojedynek pomiędzy Stelmetem Enea BC Zielona Góra, a GTK Gliwice. Oba zespoły, które łącznie w tym sezonie rozegrały pięć spotkań, do tej pory nie zaznały goryczy porażki. I już pierwsze minuty pokazały, że mecz może być bardzo zacięty. Jako pierwsi do roboty zabrali się starzy znajomi, czyli Goeffrey Groselle i Martin Krampelj, którzy razem studiowali na uniwersytecie Creighton. Środkowy gospodarzy trafił spod kosza, a jego młodszy kolega odpowiedział akcją 2+1. Po chwili miejscowi wysunęli się na prowadzenie, bo najpierw zza łuku trafił Blake Reynolds, a następnie kontrę wykończył Gabriel Lundberg (7:3). Riposta przyjezdnych była odpowiedniej akcji, bo po "trójce" Jordona Varnado zespół Matthiasa Zollnera wrócił na prowadzenie (7:8). Stelmet robił jednak wszystko by odskoczyć. Agresywna obrona wymuszała kolejne błędy gliwiczan, a co raz lepiej czujący się w Zielonej Górze Janis Berzins występował w roli egzekutora. Umiejętnie wspomagał go Lunberg, który również przymierzył zza łuku (18:12). Goście w ofensywie opierali się głównie na Varnado, który tylko w pierwszej kwarcie zdobył 11 punktów. Dzielnie wspomagał ho Terry Henderson, który po raz pierwszy w tym sezonie wyszedł w pierwszej piątce. Amerykanin odpłacił się za zaufanie i po jego akcji 2+1 i trafieniu z dystansu GTK doprowadziło do remisu (22:22). Przed końcem pierwszej części meczu obie strony zadały jeszcze po jednym ciosie i udały się na krótką przerwę.

Po wznowieniu gry zdecydowanie lepiej prezentowali się zielonogórzanie. Zespół Matthiasa Zollnera miał spore problemy w ataku. Niedokładna gra i proste błędy przekładały się na kontry w wykonaniu miejscowych. Kiedy "trójkę" trafił Berzins, a Groselle dwa razy pokazał siłę pod koszem Stelmet prowadził już 33:24. GTK punkty zdobyło dopiero w 14. minucie, kiedy to po ładnej zespołowej akcji piłkę w koszu umieścił Łukasz Diduszko. To nie zatrzymało mistrzów Polski, którzy za sprawą Lundberga kontynuowali swoją ucieczkę (38:26). Próbował szarpać Varnado, który umiejętnie wypracował sobie pozycję i w łatwej sytuacji zdobył punkty. Gliwiczanie nie mogli jednak zatrzymać Lundberga i Groselle'a, dla którego nie było straconych piłek i po kolejnych zbiórkach powiększał zdobycz swojego zespołu (46:28). Promykiem nadziei dla gości mogła być "trójka" Hendersona, ale tym samym odpowiedział Reynolds (49:31).

W poprzednim meczu Stelmet w podobnej sytuacji znacząco się rozluźnił i Legia Warszawa wykorzystała ten fakt odrabiając znaczącą część strat. Tym razem nie zanosiło się na taki scenariusz. Gospodarze grając niezwykle zespołowo wypracowywali sobie kolejne dogodne pozycje do zdobywania punktów, a grad "trójek" w wykonaniu Marcela Ponitki i Daniela Szymkiewicza (po dwie celne próby) pozwoliły zielonogórzan odskoczyć na aż 27 "oczek" przewagi (64:37). Gliwiczanie nie zamierzali się jednak poddać, a sygnał do odrabiania strat dał Krampelj, który trafił zza linii 6,75 m. Ponownie widoczny stał się Varnado, który dobrze spisywał się w polu trzech sekund. Przebudził się także Joshua Perkins, którego seria ośmiu punktów pozwoliła zbliżyć się na 14 punktów straty (68:54). Przerwał ją dopiero Berzins, który otrzymał piłkę w roku boiska i trafił swoją czwartą "trójkę" w tym meczu. Ważną akcję w ostatnich sekundach trzeciej kwarty wykończył Marcel Ponitka, który popędził na kosz rywala po niecelnym rzucie wolnym Varnado (73:57).

Trener Matthias Zollner cały czas szukał innych rozwiązań, które zafunkcjonują w tym meczu. Tym sposobem na parkiecie pojawił się Bartosz Majewski. Rzucający obrońca zdołał zaliczyć asystę i punkty w kontrze, ale po drugiej stronie parkietu cały czas trwała nawałnica. Lundberg raził kolejnymi trafieniami zza łuku, a w polu trzech sekund dominował Groselle (83:64). Sporą aktywność wykazywał też Ponitka, a wśród gliwiczan Krampelj. Stelmet stracił w końcowych fragmentach meczu Berzinsa, który popełnił piąte przewinienie, ale nie miało to żadnego wpływu na mecz. W końcowych minutach swój dorobek powiększył jeszcze Varnado, który jako jedyny wśród zawodników GTK stanął w tym dniu na wysokości zadania. Zielonogórzanie wygrali ostatecznie 92:73 i kolejny raz pokazali, że również ten sezon może do nich należeć.

Nasz zespół w najbliższą środę zagra na wyjeździe z Anwilem Włocławek.


Stelmet Enea BC Zielona Góra - GTK Gliwice 92:73 (24:24, 25:7, 24:26, 19:16)

Stelmet: Gabriel Lundberg 27 (5x3), Marcel Ponitka 10 (2x3), Janis Berzins 15 (4x3), Blake Reynolds 6 (2x3), Geoffrey Groselle 14 - Daniel Szymkiewicz 11 (2x3), Filip Put 7, Łukasz Koszarek 2, Kacper Porada. Trener Zan Tabak.

GTK: Joshua Perkins 8 (2x3), Kacper Radwański 2, Terry Henderson 15 (2x3), Jordon Varnado 25 (1x3), Martin Krampelj 14 (2x3) - Szymon Szymański 3, Mateusz Szlachetka 2, Łukasz Diduszko 2, Bartosz Majewski 2, Daniel Gołębiowski. Trener Matthias Zollner.

info. prasowa

Poprzedni artykuł

Następny artykuł

16 o

katowice

Wspaniałe powietrze!

PM10: 0.3µg/m3 PM2.5: 0.2µg/m3