Kamil Durczok zmarł 16 listopada nad ranem w jednym z katowickich szpitali. Przyczyną śmierci był krwotok. Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy miał 53 lata. Od zawsze podkreślał, że jego wielką, piłkarską miłością jest Ruch Chorzów. Miał jedno marzenie, o którym napisał w swoim felietonie. Teraz wiadomo, że nigdy się ono nie spełni.
Ruch Chorzów, jeden z najbardziej utytułowanych klubów w Polsce był wielką miłością Kamila Durczoka. Dziennikarz od zawsze podkreślał, że jest "niebieski", nawet wtedy, gdy zamieszkał w Warszawie. Onet przypomniał jeden z jego felietonów, który ukazał się na założonym przez Durczoka portalu Silesion.pl. Dziennikarz kilka lat temu zdradził, co jest jego marzeniem.
Będę pijany ze szczęścia, jeśli uda się go wybudować. Ruch to mój klub, moja młodość, moja miłość i masa sentymentów. Bardzo chciałbym oglądać "szpile" z nowoczesnych trybun, a nie z archiwalnego blaszaka. Marzę o rozgrywanych na nowej murawie elektryzujących pojedynkach w ekstraklasie. Oczyma wyobraźni widzę, jak do nowych szatni schodzą z boiska, z pucharem w rękach, Mistrzowie Polski w niebieskich barwach. Jak "wszystkiego niebieskiego" wydobywa się rykiem z tysięcy gardeł najfajniejszej publiczności w Polsce. Ale to marzenia. Na razie jest twarda rzeczywistość, jeszcze twardsze realia, fura kłopotów i poprzednie władze klubu w areszcie. Czyli średnio. Pomarzyć jednak można. Bo przecież marzenia mają barwę niebieską.
Niestety to kolejna osoba, która nie doczeka się nowego stadionu przy Cichej. O nowych trybunach marzyli również śp. Jerzy Wyrobek, czy śp. Gerard Cieślik. Niestety obietnice prezydenta Chorzowa - Andrzeja Kotali do tej pory nie zostały spełnione - przy Cichej 6 nadal nie "wbito symbolicznej łopaty".