Gliwiczaninowi skradziono rower z ul. Sowińskiego, o czym niezwłocznie powiadomił I komisariat. Sprawę przejęli kryminalni, zaczęli poszukiwania i sprawcy, i roweru. Szybko wytypowano podejrzanego oraz miejsce jego pracy, zebrano też mocne dowody. Odpowiedzialności nie uniknie również mężczyzna, który kupił ukradziony bicykl. Jemu śledczy przedstawili zarzut paserstwa.
Policjanci z Wydziału Kryminalnego I Komisariatu Policji w Gliwicach pracowali nad sprawą kradzieży roweru, który pokrzywdzony pozostawił na chwilę bez dozoru 5 września. To wystarczyło, aby złodziej skorzystał z okazji, wsiadł na jednoślad i odjechał.
Nie było świadków, nie było monitoringu. Policjanci, którzy pracowali nad tą sprawą, zlokalizowali prywatne kamery monitoringów na możliwych trasach przejazdu złodzieja i poprosili ich właścicieli o zabezpieczenie nagrań. Dysponując słabej jakości wizerunkiem, rozpoczęli typowania, które w ciągu dwóch dni przyniosły efekty.
Śledczy wiedzieli, gdzie pracuje złodziej i zatrzymali go właśnie w miejscu pracy. To 24-letni gliwiczanin.
Jak ustalono, podejrzany natychmiast po kradzieży sprzedał wartości ponad 1000 złotych rower za kwotę 200 zł przypadkowemu mężczyźnie. Pozostało więc ustalić tego człowieka i odzyskać bicykl.
Ten etap wytężonych prac śledczych trwał dwa dni.
27-letni kupiec, a zarazem paser, bo takie zarzuty usłyszał, również odpowie za popełnione przestępstwo.
Właśnie fakt, że znajdują się kupcy na kradzione przedmioty, powoduje, iż ten proceder ciągle trwa.
Za kradzież roweru, jak i paserstwo, polskie prawo przewiduje kary pozbawienia wolności nawet do 5 lat.
Źródło: KMP w Gliwicach