Dwaj mężczyźni podejrzani o przyczynienie się w grudniu ubiegłego roku do wybuchu gazu w Szczyrku, w wyniku którego zginęło osiem osób, pozostaną w areszcie – zdecydował w czwartek Sąd Apelacyjny w Katowicach.
W połowie maja bielski sąd okręgowy nie przedłużył obu podejrzanym aresztowania o kolejny okres. W efekcie dwaj z trzech aresztowanych 16 maja zostali zwolnieni z aresztu. Jednak 9 czerwca katowicki sąd apelacyjny uwzględnił zażalenie bielskiej prokuratury i zdecydował o aresztowaniu obu podejrzanych na trzy miesiące.
W czwartek inny skład SA rozpatrzył zażalenie obrony na tę decyzję, utrzymując zaskarżone postanowienie w mocy. Jak poinformowano PAP, sąd nie dopatrzył się błędów prawnych we wcześniejszym orzeczeniu. Wśród przesłanek decyzji o utrzymaniu aresztu było zabezpieczenie właściwego toku postępowania oraz duże - w ocenie sądu - prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im czynów.
Chodzi o dwóch pracowników firmy (operatora wiertnicy i jego pomocnika), która wykonywała przewiert w pobliżu miejsca przyszłej katastrofy i – według ustaleń śledztwa – uszkodziła gazociąg. Doprowadziło to do wybuchu, który zniszczył dom jednorodzinny.
W czerwcu sąd odwoławczy, inaczej niż sąd pierwszej instancji, uznał, że istnieją przesłanki do dalszej izolacji podejrzanych. Zaliczył do nich uzasadnioną obawę utrudniania przez nich postępowania, związaną z tym, że jeszcze nie wszystkie dowody zostały zgromadzone, oraz grożąca im surową karę. Sąd zwrócił uwagę na tragiczne skutki katastrofy.
Do tragedii w Szczyrku doszło wieczorem 4 grudnia ub. roku. Wybuch gazu zniszczył całkowicie trzykondygnacyjny dom. Ratownicy znaleźli w gruzach ciała ośmiu ofiar, w tym czworga dzieci. Po wybuchu bielska prokuratura wszczęła śledztwo. Ustalono m.in., że istniał ścisły związek między wybuchem gazu a pracami budowlanymi prowadzonymi pod ulicą, przy której stał zniszczony dom.
18 grudnia zatrzymano trzech mężczyzn. To szef firmy zlecającej prace, a także dwóch pracowników firmy podwykonawczej, który dokonywali przewiertu. Usłyszeli oni zarzuty z art. 163 kodeksu karnego. Dotyczą one sprowadzenia pożaru i zawalenia się budynku, w wyniku czego śmierć poniosło osiem osób. Grozi im do 12 lat więzienia.
Po przedstawieniu zarzutów i przesłuchaniu wszyscy trzej mężczyźni zostali aresztowani. W marcu br. bielska prokuratura wnioskowała o przedłużenie stosowania tego środka zapobiegawczego o trzy miesiące, uzasadniając to surową karą, która im grozi, a także możliwością mataczenia.
Sąd zgodził się przedłużyć na trzy miesiące areszt szefowi firmy zlecającej prace, Romanowi D. Uznał zarazem, że pracownicy podwykonawcy pozostaną w nim o miesiąc krócej niż chcieli tego śledczy. Przed upływem terminu osadzenia w areszcie prokuratura wystąpiła z wnioskiem o przedłużenie go o kolejne trzy miesiące. Sąd zadecydował jednak, że podejrzani mogą wyjść na wolność.
Okres aresztowania trzeciego mężczyzny - głównego oskarżonego - upłynął w połowie czerwca. 30 czerwca katowicki sąd apelacyjny zdecydował, że również on pozostanie w areszcie, nie uwzględniając zażalenia obrony na wcześniejszą decyzję bielskiego sądu okręgowego.
Kilka tygodni temu bielska prokuratura przedstawiła w tym śledztwie zarzuty także trzem innym osobom. Dotyczą one m.in. fałszowania i posługiwania się fałszywą dokumentacją. Zarzuty te nie mają związku z samą katastrofą. Podejrzanymi są pracownicy innej firmy, realizującej inwestycję związaną z rozbudową sieci gazowej; nie są związani z trzema pierwszymi podejrzanymi. Jak wyjaśniała bielska prokuratura, nie ma związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy realizacją tej inwestycji a wybuchem, jednak nieprawidłowości, o które chodzi, zostały ujawnione w trakcie tego postępowania. (PAP)