Brakuje specjalistów, łóżek, miejsca, dodatkowych środków… Tak od lat. Teraz jednak problem staje się coraz bardziej palący.
Są dni, kiedy zespoły ratownictwa medycznego wyjeżdżają do chorych z myślami samobójczymi nawet 65 razy na dobę w całym województwie śląskim – mówi Michał Kucap z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Jeśli dana osoba jest trzeźwa i nie zdążyła zrobić sobie fizycznie krzywdy – trafia na konsultację psychiatryczną. Liczba osób potrzebujących takiego specjalistycznego wsparcia rośnie w niesamowitym tempie – dodaje ekspert.
Zaczyna się problem, gdy w szpitalach w naszym regionie nie ma wolnych miejsc. Ludzie trafiają do placówek w województwach opolskim, małopolskim czy łódzkim. Bywa, że ponad sto kilometrów od domu – wyjaśnia ratownik.
Próby samobójcze to zgłoszenia, które budzą największy niepokój. Ich liczba rośnie wręcz lawinowo. Tylko miejsc w specjalistycznych placówkach, gdzie takie osoby mogą liczyć na fachową pomoc, nie przybywa – dodaje Michał Kucap. Wystarczy spojrzeć na dane ze specjalnej bazy, w której określono liczbę wolnych miejsc w szpitalach całego regionu na poszczególnych oddziałach. Przy „psychiatrycznych” widać… same zera. Wtedy zaczyna się sytuacja jak na wojnie – tłumaczy Michał Kucap. Telefony, interwencje, pisma nie mają końca. Wreszcie udaje się „wywalczyć” miejsce dla chorego. Do kolejnego wyjazdu…