Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Działałem w amoku. (…) Pamiętam, że udusiłem żonę. Chciałem wezwać pogotowie i policję; nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem – zeznał we wtorek przed bielskim sądem oskarżony o zabójstwo ciężarnej żony Piotr Sz.
Proces Piotra Sz., oskarżonego o zabicie ze szczególnym okrucieństwem żony w ciąży, rozpoczął się przed bielskim sądem okręgowym. Mężczyźnie grozi dożywocie. We wtorek przyznał się do morderstwa, ale uważa, że nie działał ze szczególnym okrucieństwem.
Prokurator Małgorzata Moś-Brachowska z prokuratury rejonowej Bielsko-Biała Północ, powiedziała, że głównym dowodem winy jest nagranie audio. Zarejestrowany na nim został moment zabójstwa. Oskarżony - zapytany przez sędziego Jarosława Sablika wprost - powiedział we wtorek, że nie kwestionuje autentyczności nagrania. Prokurator dodała, że istnieją także inne zapisy audio, które rzucają światło na wcześniejsze relacje małżonków i uzasadniają zarzuty.
Piotr Sz. zeznał we wtorek, że feralnego dnia - 17 października 2019 r., był w domu pierwszy. Izabela przyszła później. Pokłócili się.
Nie wiem, co się stało. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Działałem w amoku. Nie wiedziałem, co się dzieje wokół mnie i dlaczego. Przyznaję, że odebrałem życie żonie. Ale to nie tak, jak przedstawiła prokuratura: nie uderzałem przedmiotem żony
Oskarżony powiedział, że dziś ma tylko "przebłyski pamięci".
Pamiętam, że udusiłem żonę. Wiem, że chciałem wezwać pogotowie i policję. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem. Pewnie z uwagi na strach i silne emocje. Wiem, że owinąłem ciało żony w stretch (folia do pakowania - PAP). Nie pamiętam okoliczności. Nie wiem, po co zawijałem ciało po morderstwie. Nie wiem, czym się kierowałem. Nie miałem planu. Nie planowałem zabójstwa, ani też dalszych czynności
Piotr Sz. zapakował później ciało do swojego samochodu. Porzucił je w lesie w okolicy Dąbrowy Górniczej. Następnego dnia poszedł normalnie do pracy w straży miejskiej. Kontaktował się z rodziną żony. Rozmowy dotyczyły drobnych spraw. Później ponownie zatelefonował do teściowej, pytając o Izabelę. Kobieta postanowiła sprawdzić, czy jest w mieszkaniu. Drzwi były otwarte, a w środku były dokumenty i telefon córki. To ją zaniepokoiło. Wówczas Piotr Sz. powiadomił telefonicznie policję o możliwości zaginięcia. Rozpoczęły się poszukiwania.
Wtedy zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę się stało. Bałem się przyznać do zdarzenia z poprzedniego dnia. Brnąłem w to, że ona zaginęła