Biskup pobłogosławił pojazdy w Tychach! [FOTO]

Tychy – z racji fabryki Fiata i innych firm przemysłu samochodowego – bywają nazywane stolicą polskiej motoryzacji. Patronem miasta jest właśnie św. Krzysztof.

W poprzednich latach organizowana od ponad 20 lat uroczystość w tyskim kościele św. Krzysztofa gromadziła setki kierowców z regionu. Po niedzielnej mszy odpustowej jeden z biskupów archidiecezji katowickiej wsiadał do otwartego samochodu i objeżdżał okoliczne ulice, błogosławiąc zaparkowane przy nich rzędami pojazdy.

Tegoroczne święcenie pojazdów w dniu odpustu parafialnego św. Krzysztofa w związku z zagrożeniem epidemicznym wyglądało inaczej: po niedzielnych mszach kierowcy powoli, kierowani przez wolontariuszy i straż miejską, przejeżdżali bez wysiadania przez przykościelny plac, gdzie przy głównych drzwiach kościoła następowało poświęcenie.

W homilii podczas mszy odpustowej bp Wodarczyk przypomniał, że zwyczaj błogosławienia pojazdów mechanicznych pojawił się w kościele rzymskokatolickim w 1934 r. Jak zaznaczył, stał on się znakiem z jednej strony dziękczynienia Bogu za osiągnięcia związane z kolejnymi środkami lokomocji, ale też modlitwą za korzystających z nich, aby czynili to w sposób mądry i bezpieczny.

„Jednak musimy uczyć się właściwego spojrzenia na znak błogosławieństwa. Wszyscy, którzy o nie proszą, którzy przyjechali w tym celu swoimi samochodami, muszą pamiętać, że w ten sposób przyjmują na siebie szczególne zobowiązanie: błogosławieństwo Boże staje się też wezwaniem do tego, aby stać się godnym tego błogosławieństwa” – podkreślił biskup.

Wyjaśnił, że w tym kontekście oznacza to m.in. wypełnianie przesłania piątego przykazania: nie zabijaj - czyli troskę o zdrowie swoje i innych ludzi. „To jest mocno wpisane w odpowiedzialność tych, którzy wyruszają w drogę, którzy korzystają z tego dobrodziejstwa, ale muszą to czynić według określonych zasad” – przypomniał bp Wodarczyk.

Jak podkreślił, zasady ruchu drogowego nie zostały wymyślone, aby ograniczyć możliwości podróżowania, ale aby każdy mógł się cieszyć tym, że szczęśliwie dotrze do celu podróży, nie stając się źródłem cierpienia czy czyjejś krzywdy. „To coś strasznego, gdy przez brak wierności tym zasadom, możemy przyczynić się do czyjegoś uszczerbku na zdrowiu, nie mówiąc o utracie życia” – ocenił.

„Przyjmując to błogosławieństwo musimy mieć świadomość, że (…) z łaską Boga trzeba współpracować. Tak samo dzieje się w każdej innej dziedzinie życia: Bóg pragnie obdarzać nas swoją łaską i miłosierdziem, dodawać nam siły, ale równocześnie oczekuje współpracy z naszej strony. Wyraża się ona w wierności prawom Bożym oraz prawom, które stanowią ludzie, aby porządkować i ułatwiać nasze wzajemne relacje i bezpieczeństwo” – zaakcentował hierarcha.

Przypomniał, że przeciwieństwem błogosławieństwa jest złorzeczenie czy wręcz przekleństwo. „Przyjęcie błogosławieństwa jest zachętą, aby iść za tym, co mówi Słowo Boże. Dla podróżujących to wezwanie: gdy zetkniemy się z jakąś sytuacją niebezpieczną, która obudzi emocje, czy będziemy świadkami niewłaściwego zachowania innego podróżującego, niekoniecznie musi to się wiązać ze złorzeczeniem” – wskazał.

„Dużo bardziej powinniśmy sobie uświadamiać, że właśnie w takich momentach, w trudnej sytuacji, musimy wypowiadać słowa błogosławieństwa, modlitwy za tego, który zachował się nieodpowiedzialnie, który coś niewłaściwego czyni, a przez to naraża życie, zdrowie i bezpieczeństwo innych ludzi. To, co w jest w naszych ustach, co wypowiadamy, ma też swoje wielkie znaczenie” – podkreślił bp Wodarczyk.

Msza odpustowa w kościele św. Krzysztofa w Tychach była sprawowana w intencji kierowców oraz m.in. pracowników tyskiego oddziału Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. We mszy uczestniczył m.in. pochodzący z Tychów marszałek woj. śląskiego Jakub Chełstowski.

(PAP)